Październik, 2012
| Dystans całkowity: | 42.81 km (w terenie 42.81 km; 100.00%) |
| Czas w ruchu: | 03:08 |
| Średnia prędkość: | 13.66 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 38.05 km/h |
| Liczba aktywności: | 2 |
| Średnio na aktywność: | 21.40 km i 1h 34m |
| Więcej statystyk | |
Mój pierwszy raz... rowerem po śniegu
-
DST
15.85km
-
Teren
15.85km
-
Czas
01:26
-
VAVG
11.06km/h
-
VMAX
18.71km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdy październik ostro trzyma, zwykle potem ostra zima. Ta. Zobaczymy :)
No jadę, już, jadę
© Eresse
Pixon rzucił hasło rowerowe i za chwilę byliśmy już w siodłach. Choć temperatura nie spadła poniżej zera, żałowałam, że nie mam ochraniaczy na obuwie i cieplejszych rękawiczek. Słońce nieśmiało przekonywało się, by świecić.
Skierowaliśmy się do Arturówka, z trudem wprawiając w ruch koła, grzęznące w zlodowaciałej brei. Po drodze mijaliśmy zbłąkanych spacerowiczów - jakoś nikogo nie napawało optymizmem wydeptywanie szlaków o poranku.
Śniegowy potwór
© Eresse
Średnią wykręciliśmy zastraszającą... Jak na moją pierwszą śnieżną wycieczkę ;)
Ujechałam się jak dzika świnia, ale nie żałuję, że wyszłam z domu. Jazda na śniegu to jak przedzieranie się przez rozjechane muldy piachu. To utrzymywanie równowagi w niosących cię koleinach i wyżłobieniach, walka z zapadającymi się kołami i śliskimi oponami.
Róża pustyni na pustyni. Ze śniegu
© Eresse
Mało tego śniegu, to dołożę
© Eresse
Słońce nieśmiało przekonywało się, by świecić
© Eresse
Pixon torował szlak i zrzucał mi na głowę cały śnieg, który osiadł na gałęziach.
Pixon torował szlak
© Eresse
Przyznać się, kto zawiesił lenia na kołek i wyszedł na rower?
Kategoria Projekt: chillout!
Najwięcej wypadków zdarza się w domu. Monika radzi, nie siedź w domu
-
DST
26.96km
-
Teren
26.96km
-
Czas
01:42
-
VAVG
15.86km/h
-
VMAX
38.05km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na rowerze nie byłam już tak dawno, że zapomniałam, jak zmienia się przerzutki. Serio. Na jednym z singli pogubiłam biegi i ostatecznie wrzuciłam blat. Dobrze, że nie zerwałam łańcucha :)
Na krótki objazd po Łagiewnikach stawiła się stała ekipa (Pixon, Magda). Przybyło też kilka nowych osób (Robert, Łukasz, niezapomniany Harry i Paweł). 
Fulle, szosy, mountainbajki - ktoś jeszcze?
© Eresse
Aura polskiej, złotej jesieni była tak kusząca, że nic nie mogło zepsuć nam humorów. Ani ludzie kłębiący się na ścieżkach, ani wszechobecne dziatki, ani Pixon na szosie pędzący po korzeniach i leśnych muldach. 
Dobra szosa nie jest zła
© Eresse
Choć panowie przyjechali na fullach ważących tyle co czołg, utrzymywaliśmy niezłe tempo. Nie wiem skąd tak niska średnia - ktoś chyba majstrował przy moim przednim kole ;)
Nie ominęła nas oczywiście sesja zdjęciowa 
nasza wierna Pani Fotograf
© Eresse
fot. Magda vel Chickenowa
© Eresse
i kilka niebezpiecznych momentów. 
Uaaa!
© Eresse
Pixon ostatnio bardzo poważnie przymierza się do fulla. Może nowa karbonowa rama pójdzie w zapomnienie, a w garażu zaparkuje jakiś cięższy sprzęt? Tylko taki za co najmniej 15 kawałków, bo na tańszych to plebs jeździ. Nie wspomnę nawet o moim dinozaurze, który nadaje się już tylko dla kloszardów. 
Pędź, rumaku, jak burza!
© Eresse
Kiedy chłopaki skakały na uskokach i hopach, ja wyrabiałam kondycję na podjeździe i udawałam, że wcale się nie zmęczyłam :)
Taki tam zjazd na jagodach
© Eresse
Nigdy tak nie umiałam :)
© Eresse
Krzyk 3
© Eresse
Hopy i uskoki
© Eresse
Rowerowy spider man
© Eresse
Wszyscy w kaskach i zbrojach, a Łukasz na żywca
© Eresse
Harry też się starał. Nie dało się ukryć
© Eresse
Za zdjęcia dziękuję Magdzie i Robertowi.
Kategoria Projekt: chillout!




