Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:222.99 km (w terenie 161.15 km; 72.27%)
Czas w ruchu:13:51
Średnia prędkość:16.10 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:18.58 km i 1h 09m
Więcej statystyk

Junior Cup II w Łagiewnikach

  • DST 19.09km
  • Teren 19.09km
  • Czas 01:11
  • VAVG 16.13km/h
  • VMAX 31.97km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012

Nie, nie brałam udziału i żałuję. Na miejscu okazało się, że zarówno w "Orliczkach", jak i w "Elicie kobiet" wystartowała jedna zawodniczka. Miałabym pewnie 40 minut straty, ale podium gwarantowane :)

Około 12:40 spotkałyśmy się z Magdą na kaloryferze. Początkowy plan uwzględniał mały trening na pętli, którą w czwartek pokazał mi Pixon. Okazało się jednak, że naszym głównym zadaniem ma być dopingowanie Pixona, biorącego udział w Junior Cup. Pojechałyśmy więc czerwonym szlakiem w kierunku ul.Serwituty i oczekiwałyśmy naszego zawodnika. W międzyczasie Magda pstryknęła kilka zdjęć (szczególnie tym z fajnymi rowerami ;)

Pixon startował o 13:50. My miałyśmy zrobić dużo dobrych ujęć i pilnować, by nie zabrakło mu wody na trasie.

Ustawiamy się z Magdą na górce, gdzie łączą się trasy, i wypatrujemy naszego zawodnika. Nadjeżdża w kurzawie. "Pędź, demonie burzy!". Niestety na trzecim okrążeniu tracimy go z oczu i zaczynamy się niepokoić. Może wjechał w drzewo? Może wybiło go na korzeniach? Na szczęście to tylko "guma". Zjeżdżamy więc z Magdą ku mecie i spotykamy poirytowanego Pixona, próbującego naprawić usterkę.

Junior Cup 2012 © Chickenowa



Leśny survival

  • DST 22.62km
  • Teren 22.62km
  • Czas 01:19
  • VAVG 17.18km/h
  • VMAX 38.05km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 maja 2012 | dodano: 17.05.2012

Mimo wzbraniania się i zarzekania, postanowiłam wreszcie założyć własny bikestats (tak, tak, Pixon, miałeś rację). Duży wpływ na tę decyzję miały gorące namowy Chickenowej :)

Dziś odbyłam pierwszy poważny trening z Pixonem. Zaczęło się niewinnie - znajomą drogą do Arturówka. Od samego początku trzymałam tempo, choć wiało niemiłosiernie. Jednak po kilku kilometrach zaczęłam sukcesywnie zwalniać. Drogą wzdłuż stawów kierowaliśmy się na Rogi, gdzie czekał mnie pierwszy podjazd i wyplucie płuc. Później było już tylko gorzej. Brat uczył mnie panowania nad rowerem na zjazdach, schodach, korzeniach. Wyciskał ze mnie siódme poty na stromych podjazdach i wciąż popędzał (tfu, dopingował). A ja rzęziłam, jęczałam, płakałam i musiałam jechać. Na tętnie zawałowym (jak to Pixon określił).

Po ponad godzinie wojskowej musztry dowlekłam się do domu. A za tydzień wyjeżdżam na Akademickie Mistrzostwa Polski. Taa... ja i AMPy.


Kategoria Trening