#1 - Bornholm i Szwecja - Podróżować znaczy żyć
-
DST
16.20km
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń.
Wojciech Cejrowski
Podróżować to żyć. Planować, ekscytować się nieznanym, uczyć się samodzielności i polegać na sobie. Słuchać sygnałów ciała i mieć kontrolę w głowie. Wyznaczać cele, które od początku wydają się odległe i trudne, a później konsekwentnie je realizować. Jeszcze pół roku temu nawet nie śniłam, że zrealizuję swoje marzenia o dzikiej podróży w nieznane. Aż któregoś dnia, w rozmowie z Jackiem padło hasło: to może wyjazd na sakwy w tym roku? do Szwecji? na dziko? z namiotem - Chyba żartujesz.
Przygotowanie do podróży
Trening
Tak na poważnie z kanapy wstaliśmy w czerwcu. Pojechaliśmy na tydzień w świętokrzyskie, by przyzwyczaić tyłek do codziennej jazdy. Przynajmniej 50 km. To był cel na każdy dzień. Czy to wystarcza, by przygotować się do dwutygodniowej wyprawy? Zdecydowanie nie. Jeśli nie jeździ się regularnie, to na taką podróż nigdy nie będzie się gotowym. Dlatego dobrze jest oswoić się z siodełkiem co najmniej trzy miesiące wcześniej. Pojeździć gdzie się da dwa-trzy razy w tygodniu po 20 km. Do pracy, do sklepu, na wycieczkę. W ten sposób wzmacniamy mięśnie, poprawiamy krążenie i wydolność, przyzwyczajamy ręce, szyję i kość ogonową do regularnego nacisku.Zakupy
Na tę wyprawę nie musiałam się jakość specjalnie obkupić. Wreszcie skorzystałam z sakw i bagażnika, które dostałam kiedyś od rodziny na gwiazdkę, do kompletu dokupiłam jedynie wodoodporny worek transportowy Dry Bag Crosso 40 L (widoczny na zdjęciu) i matę samopompującą. Gdybym miała wypisać ekwipunek naprawdę niezbędny, to byłyby to:- lekki namiot (max 2 kg)
- lekki śpiwór (max 1 kg)
- mata samopompująca (ogromny komfort, gdy rozbijasz namiot na żwirowej plaży)
- sakwy i wór transportowy
- kuchenka, zapalniczka i kartusz gazowy 450 g (na 2 tygodnie codziennego gotowania obiadów i herbaty)
- zapałki lub krzesiwo (jeśli chcesz rozpalać ognisko)
- narzędzia rowerowe, dętka, łatki, trytytki, izolacja, smar do łańcucha i jakaś stara szmatka
- sznurek i klamerki (!)
- apteczka
- oświetlenie
- naczynia aluminiowe (lekkie, ale nie współpracują z kuchnią indukcyjną - zdarzyła nam się taka kuchenka na campingu)
- powerbank
- scyzoryk lub nóż
- ręcznik szybkoschnący
- chusteczki nawilżane lub płyn antybakteryjny
- papier toaletowy lub chusteczki
- plastikowa butelka na wodę 1,5 L
- ekspandery
- odzież techniczna (jaką kto lubi)
- klapki lub japonki
- woreczki strunowe (!)
A jedzenie? Puree ziemniaczane, wszelkie sosy FIX (zalej wrzątkiem i wymieszaj), zupki chińskie, makarony typu instant, kuskus, herbata, kawa 3w1, cukier, sól, konserwy (u nas królował Krakus, naprawdę całkiem, całkiem) i ryby w puszce. Żadnych słoików, ryżu czy klusek, które swoje ważą i długo się gotują. Wiadomo, że na początku wyprawy sakwy będą bardzo ciężkie. U nas ładunek wyniósł około 15-17 kg na osobę. Ale w miarę upływu czasu i wyjadania zapasów sakwy robiły się coraz lżejsze, aż została nam tylko 1 żelazna porcja na czarną godzinę. Zakupy typu chleb i piwo robiliśmy na bieżąco.
Pakowanie
Chciałam sfotografować wszystko, co mieliśmy do zabrania. Ale jakoś nie mogłam się zorganizować. Ostatecznie na zdjęciu uwieczniłam tylko te drobiazgi, które trzeba było mądrze rozlokować w sakwie bez konieczności przetrząsania jej do góry nogami, gdyby okazało się, że akurat to, co jest w tej chwili potrzebne, znalazło się na samym dnie. Pisałam o woreczkach strunowych. To właśnie ten moment, kiedy wkraczają do akcji.Przedmioty pogrupowane zgodnie z zastosowaniem: akcesoria rowerowe (lampki, łatki) i elektronika (ładowarka, powerbank, akumulatory) w jednym woreczku; zupki, kawy i herbaty w drugim woreczku; leki w trzecim woreczku. Kosmetyki w czwartym woreczku. I tak dalej. Im lepiej pogrupujecie, tym łatwiej będzie Wam się odnaleźć. Jasne, że w pewnym momencie będzie trzeba wyciągnąć wszystko z sakwy, żeby dostać się do tego, co wpadło na dno. Ale łatwiej wyciągnąć woreczek zbiorczy, niż przetrząsać wszystko dla jednego widelca.
Sakwy pakowaliśmy zgodnie z zasadą: ciężkie na dole, lekkie na górze. Po równo w każdej. Worek osadzony na środku bagażnika pomieścił u Jacka namiot, karimatę, materac dmuchany i kurtkę. U mnie - matę samopompującą, śpiwór, odzież przeciwdeszczową (kurtkę i spodnie), odzież ciepłą (polar i softshell).
Początek pakowania. Nie, suszarki do ubrań nie bierzemy © Eresse
Trasa
Cóż, gdyby nie Jacek, to ja bym sobie mogła co najwyżej pojeździć. Palcem po mapie. To Jacek przeanalizował plan trasy - począwszy od miejsca, dokąd dopływa i skąd odpływa prom, przez transport kolejowy (w Polsce i w Szwecji), na bazie noclegowej kończąc. Każdy dzień z zasady miał nie przekraczać 50 km, wspólnie umówiliśmy się na przedział 40-70 km, bo znaliśmy możliwości naszego organizmu i to miał być urlop a nie Puchar Świata w zwiedzaniu zza kierownicy.Ostatecznie wyglądało to tak:
- Łódź Fabryczna - Gdynia (6 h, pociąg)
- Gdynia - Kołobrzeg (4 h, pociąg)
- Kołobrzeg - Nexø (4 h, prom)
- Rønne - Ystad (4 h, prom)
- Ystad - Hässleholm (1,5 h, pociąg)
- Karlskrona - Gdynia (10 h, prom)
- Gdynia - Łódź Fabryczna (5,5 h, pociąg)
Średnio za nocleg na kempingu zapłaciliśmy 200 kr (1 kr = 0,42 zł). Najtańszy kemping kosztował nas 120 kr / noc. Najdroższy kemping (w Värnamo) kosztował 275 kr / noc.
Gdybym miała podsumować inne wydatki, to taka wyprawa (14 dni) na Bornholm i do Szwecji kosztowała nas około 2000 zł / osobę (w tym transport, noclegi, zakupy prowiantu, zakupy alkoholowe). Czy było warto? Zawsze i wszędzie. Podróże to jedyna rzecz, na którą wydając pieniądze, stajemy się bogatsi.
Rower a prom/pociąg
Jak zabezpieczyć rower przed uszkodzeniem? - nie przejmować się. Każdorazowo najlepiej demontować sakwy, ale żeby bawić się w oklejanie roweru folią spożywczą albo kartonami. Nie no, błagam! To nie przewóz samolotem. Rower ma jeździć. Jak dobrze się go zawiesi na haku w pociągu, nic mu się nie stanie. A jak haki będą zajęte, to najwyżej się trochę poobciera o inne rowery przy ścianie. Takie jest życie.Przewóz rowerów na promie Jantar © Eresse
No to jedziem!
W pociągu objęto nas obowiązkową rezerwacją miejsc. A mimo to, gdy przesiadaliśmy się w Gdyni na pociąg do Kołobrzegu, wagon rowerowy był tak zawalony, że rowery musieliśmy postawić w zupełnie innym wagonie niż siedzieliśmy. Skończyło się na tym, że Jacek całą drogę koczował pod kiblem, przestawiając rowery co stację (bo raz peron był z lewej, raz z prawej strony).W Kołobrzegu tłumy urlopowiczów i kolonii. Na kempingu ledwo upchnęli nas między samochodem a altaną. Gdyby nie to, że zatrzymaliśmy się tylko na jedną noc, odesłaliby nas z kwitkiem. O 5 rano wyjeżdżaliśmy na odprawę promową - malutkim katamaranikiem "Jantar", który kursuje na Bornholm i z powrotem.
To była moja pierwsza przeprawa promowa, więc zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Podziwianie oddalającego się brzegu, morska bryza, kołysanie. Byłam oczarowana. "Jantar" to w rzeczywistości mała, rozchybotana łajba, przerobiona na prom pasażerski. A buja tak, że w kawiarni za kontuarem powiedzieli do mnie: "tej pani alkoholu już nie sprzedajemy".Dwa tygodnie później, gdy wchodziłam na Stenaline, zrozumiałam, że nie było czym się ekscytować, ale wiecie jak to jest, pierwszy raz smakuje najlepiej :-)
W oczekiwaniu na przesiadkę w Gdyni © Eresse
Żegnaj Polsko, witaj przygodo © Eresse
Kategoria Szwecja z sakwami