Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Dożynki, koniki i inne Alfredy

  • DST 61.96km
  • Teren 55.00km
  • Czas 03:43
  • VAVG 16.67km/h
  • VMAX 34.91km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 sierpnia 2012 | dodano: 28.08.2012

Tak to już jest, że jak się człowiek wreszcie zmobilizuje, to wszystko idzie jak po grudzie.

Dzisiejsza wycieczka zaplanowana była na godzinę 10, a miejscem docelowym miały być okolice Bełchatowa. Jednakże nad ranem padał rzęsisty deszcz, który skutecznie nas zraził do jakichkolwiek wycieczek. Zbiórkę przesunęliśmy więc na 10:45, 11:00, później wcale mieliśmy nie jechać. Ostatecznie padło na 13 pod domem Siwego. Z drobnym opóźnieniem - mnie przeskakiwały przerzutki, Magda narzekała na odkręcający się blok - dotarliśmy na umówione miejsce.

W dość licznym, siedmioosobowym gronie wyruszyliśmy w stronę Grotnik. Najpierw singlem przez las Krogulec, dalej leśnymi drogami przez Grotniki. Było wilgotno i ślisko, powietrze pachniało mokrą ściółką i korą.

Do naszych rowerowych usterek dołączyła wkrótce przedziurawiona dętka Marysi.

Ja mam ładniejszy aparat, ja! © Eresse


W czasie krótkiego postoju i konkursu na lepszy, ładniejszy, większy (niepotrzebne skreślić) aparat, ja i Iza, znudzone zamieszaniem, podpierałyśmy rowery.

Iza i jej maszyna © Eresse


Ja i moja maszyna © Eresse


Przy okazji Pixon orzekł, że faktycznie szwankują mi przerzutki i na winowajcę wskazał zużyty pancerz.

Coś nie prądzi © Eresse


W okolicach Dzierżąznej s p e n e t r o w a l i ś m y starą, rozpadającą się szkołę - najwidoczniej zatęskniliśmy za szczenięcymi latami. Sufit sypał się na głowę, ze ścian łuszczyła się farba, a czerwone rozbryzgi farby do złudzenia przypominały krew. Myślę, że odkryliśmy jakiś tajny plan filmowy.

Straszno i horrornie ;) © Eresse


Próbowaliśmy nawet wynieść kilka drzazg z podłogi, ale Chickenowa odkryła nasz niecny plan i kazała opróżnić kieszenie. Marcin chyba nie był zadowolony.

No daj mi te drzazgi © Eresse


Na gorącym uczynku © Eresse


Na Dożynkach zjedliśmy grillowane mięsiwo, popiliśmy słusznym trunkiem i obejrzeliśmy miejscowe specyjały. Waść Pixon tylko czekał, aż zrobię głupią minę. Chyba coś jadłam...
Om nom nom... © Eresse


Niewątpliwie największą atrakcją wycieczki był Adami jego koń, Alfred. O czym rozpisują się już wszystkie szanujące się brukowce ;)

Dożynki w Dzierżąznej (w tle Alfred i jego giermek) © Eresse


Osaczony przez dzieci z pobliskiej wioski, Adam pogalopował ku zachodzącemu słońcu.
Prrr! szalony © Eresse


Z Dzierżąznej pojechaliśmy przez las swędowski do Łagiewnik i wstąpiliśmy na rozchodniaczka do Modrzewiaka. Tam wyszło na jaw kilka krępujących sekretów (szczególnie tych materacowych), ale może nie będziemy do tego wracać :)

Modrzewiak © Eresse


W Arturówku jeszcze tylko szybkie pamiątkowe zdjęcie i powrót do domu.


Kategoria Projekt: chillout!


komentarze
Pixon
| 07:14 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj Jaki tu spokój nanana
Nic się nie dzieje ....
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ygasn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]