Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Znajdź brakujący element

  • DST 83.63km
  • Teren 70.00km
  • Czas 05:04
  • VAVG 16.51km/h
  • VMAX 35.56km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 września 2012 | dodano: 03.09.2012

Zgodnie z planem wyruszyliśmy na zbiórkę pod McDonald's na Żubardziu. Choć przyjechałam z Pixonem punktualnie, na miejscu czekali już Marysia, Adam i Mateusz. Ku mojemu zaskoczeniu dotarli nawet Michał i Krzysiek, choć o wycieczce Łukasz poinformował ich na godzinę przed. Magda tymczasem utknęła gdzieś w drodze :)

Tego dnia doświadczyłam też, co to znaczy przejechać 80 km w terenie, a tyle samo gładkim, niepobrużdżonym, lekko opadającym asfaltem. Zrozumiałam też, co to znaczy mieć średnią 16 km/h w tymże terenie :)

Przez Łódź przebiliśmy się bocznymi drogami. Ulicę Pabianicką przekroczyliśmy zaprojektowanym przez idiotę przejściem podziemnym. Konia z rzędem temu, kto ani razu nie stracił tam równowagi!

PackMan vol. 1 © Eresse


PackMan vol. 2 © Eresse


Dalej Adam i Marysia poprowadzili nas dawno zapomnianymi singlami, łąkami i wertepami na południe, w stronę Tuszyna.

Gdzieś tam za Łodzią © Eresse


Po drodze minęliśmy widowiskową dziurę w betonie (zrobił ktoś zdjęcie?), osobliwe wysypisko śmieci z napromieniowanymi oczkami wodnymi i zapomnianą autostradę na euro 2012.

Marysia na dżambo-dżecie © Eresse


Zapomniana autostrada © Eresse


Trudno to skomentować... © Eresse


Paparazzi czuwa © Eresse


Prawdziwa przygoda zaczęła się na niepozornym, trawiasto-leśnym szlaku. Jechałam sobie raźno, podskakując na wertepach i wpadając w głębokie koleiny, gdy nagle tuż za mną rozległ się głośny huk. Myślałam, że komuś dętka wybuchła :) obejrzałam się i zobaczyłam podskakującego dziwacznie Michała. Rower porzucił w krzakach, w jednej ręce trzymał siodełko, a drugą trzymał się za, hmm... nogę.

I co teraz...? © Eresse


Ja złapałam się za głowę, Marysia śmiała się do rozpuku, a panowie głowili się i trudzili, jeden przez drugiego wymyślając lepsze rozwiązania.

Urwał siodło, hahaha! :D © Eresse


Ostatecznie złamanej sztycy nie udało się naprawić zipami, taśmą izolacyjną ani rosnącymi w pobliżu trzcinami.

Adam Słodowy przedstawia © Eresse


Sztyca zmieniła więc zastosowanie i powędrowała do plecaka jako "negocjator". Siodełko natomiast Raven, Pixon i Bendus przykleili na stałe do ramy niezastąpioną czarną taśmą. Całość prezentowała się tak zgrabnie, że nikt nie zauważył różnicy.

Znajdź brakujący element © Eresse


Niewątpliwą gwiazdą dzisiejszej wycieczki był Michał, jego brakujący element i jazda oldschoolowa a'la podryw wiejskich dziołch.

Wszystkie dziołchy moje! © Eresse


Gdyby nie liczyć ciągłego błądzenia, dalszą drogę odbyliśmy bez większych trudności. Michał dzielnie utrzymywał tempo i tylko raz zamienił się rowerem z Pixonem. Każdemu należy się przecież odrobina wytchnienia. W lesie natrafiliśmy na niezidentyfikowany obiekt skonstruowany zapewne przez harcerzy.

Zgadnij, co to? © Eresse


Magda nie przegapiła też uroczego milusińskiego

fot. Magda Wójcik © Eresse


W egzotycznie brzmiącym Jamborku mieliśmy zjeść smażoną rybę, ponoć wyłowioną z pobliskiego stawu.

Gnam po żarcie © Eresse


Ja miałam zjeść rybę, mnie pożarła trawa © Eresse


Coś mnie jednak tknęło i w ostatniej chwili zdecydowałam się na grillowaną kiełbasę. Ryba okazała się mała, oścista i droga, kiełbasa była równie mała, ale sztuk dwie i nawet nie tak bardzo przemielona ;)

Mistrzowsko zdublowana porcja Rapida © Eresse


29 ość, 30 ość, 31 ość... cholera! 1, 2... © Eresse


Om nom nom © Eresse


W Jamborku mocno dumaliśmy nad powrotem. Wahaliśmy się między rowerami, a pociągiem i rowerami. Ponieważ droga wypadła nam przez Kolumnę, tam mieliśmy podjąć ostateczną decyzję. Na peronie przemówił rozsądek i zimne piwo. Jakoś nikt nie kwapił się dokręcać jeszcze 40 km o zmroku. Przy okazji reklamowane piwo dla rowerzystów, Perła Summer, okazało się jednym wielkim niewypałem. Zamiast cydrowo-orzeźwiającego napoju otrzymujemy skis z nutą zwiędłej mięty. Ble!

Najgorsze piwo na świecie, ble! © Eresse


Moja picasa


Kategoria Projekt: chillout!


komentarze
Michallodz
| 09:59 wtorek, 4 września 2012 | linkuj Moje nogi nadal odczuwaja ból po przejechaniu 50 km w pozycji DH :)
Eresse
| 07:34 wtorek, 4 września 2012 | linkuj Było to błądzenie-niebłądzenie bardzo przyjemne zresztą :D tylko nogi trochę odczuły. A Ciebie, Mateusz, to ja chyba muszę o zdjęcie poprosić, jak robimy w tym przejściu zator, bo skoro tak gładko przejechałeś, to chyba nawet zdążyłeś wyciągnąć aparat ;)
izka
| 06:54 wtorek, 4 września 2012 | linkuj Zawsze marzyłam o takim zacisku do rury pod - siodłowej :)

Raven
| 21:09 poniedziałek, 3 września 2012 | linkuj Hmm.. To kto mi funduje tego konia z rzędem? Bo chyba jako jedyny przejechałem całe to dziwaczne przejście podziemne bez zająknięcia! :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ziejs
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]