Masowe ognicho - pod wakacje
-
DST
17.00km
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów nie założyłam "czujki" od licznika. Na masę dotarłam na kole Pixona. Oczywiście wycisnął ze mnie siódme poty i do pasażu Schillera dotarliśmy z prędkością średnią 24 km/h.
Pochwaliłam się nowym rowerem, nakarmiłam ego, obrosłam w piórka.
W masie już nie bierzemy udziału. Zbyt wielu niepełnosprawnych rowerowo mijamy po drodze, a życie nam miłe. Poza tym gdzieś zgubiliśmy ideę masy, ponieważ jazda rozwydrzonej hałastry wszystkimi pasami i blokowanie ruchu w szczycie pogłębia tylko przepaść między rowerzystami a kierowcami. Nie zdziwię się, jeśli niedługo ktoś wyskoczy z kijem z samochodu, albo straci cierpliwość i najedzie na peleton (jak w Chinach?)
Na ognisku stawiło się stałe grono. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam :) było przyjemnie, choć komary urządziły sobie krwistą ucztę na żywym organizmie. Przekonałam się, co tak naprawdę oznacza "wyrwidąb" i zobaczyłam na własne oczy ciągnięte z lasu drzewo. Wraz z korzeniami. Mam nadzieję, że panowie nie będą chcieli poszerzać dna jeziora, jak już pojedziemy do Gostynina, bo obserwuję u nich skłonności do przekształcania środowiska :D
Dziś nie mam zdjęć, więc będzie piosenka:
Kategoria Projekt: chillout!
komentarze
Swoją drogą, ciekawie musi wyglądać przejazd tak licznego peletonu. U nas masy są... powiedzmy bardziej kameralne ;)