Projekt: chillout!
Dystans całkowity: | 3033.28 km (w terenie 916.42 km; 30.21%) |
Czas w ruchu: | 162:34 |
Średnia prędkość: | 17.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.87 km/h |
Suma podjazdów: | 923 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 145 (73 %) |
Suma kalorii: | 15069 kcal |
Liczba aktywności: | 69 |
Średnio na aktywność: | 43.96 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
1# Na koneckim szlaku - Gowarczów i Furmanów
-
DST
58.76km
-
Czas
03:08
-
VAVG
18.75km/h
-
VMAX
39.36km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
W lipcu planujemy wybrać się na urlop-survival. Dzikie noclegi i całodzienną jazdę po ziemiach szwedzkich. Ponieważ forma sama się nie zrobi, zaczęliśmy się przygotowywać. Dlaczego na ziemiach koneckich? Bo to piękne, zróżnicowane pod względem nachylenia rejony, zalesione i ciche drogi, zapomniane wsie i rozległe łąki.
Pierwszego dnia mieliśmy trasę zaplanowaną na 44 km. Wyszło jak wyszło.
Z Końskich wyjechaliśmy na Nałęczów i Sędów. Skręciliśmy na Gowarczów i dalej na Baczynę, po drodze mijając ruiny wsi, wysiedlonej w latach 50. decyzją władz komunistycznych. Pod budowę poligonu artyleryjskiego przeznaczono ponad 10,5 tys. hektarów ziem, na których znajdowały się między innymi wsie: Budki, Eugeniów, Gąsiorów, Huta, Januchta, Józefów, Ludwinów, Wola Nosowa, Kacprów. Z Józefowa zachowały się tylko ruiny dwóch chałup zbudowanych z żużlowej szlaki i przydrożna kapliczka. Miejsce upamiętnia leśników i robotników, którzy zalesili ponad 4 tys. hektarów po byłym poligonie wojskowym, a druga poświęcona jest pamięci mieszkańców wsi. Przykre, że jeszcze po drugiej wojnie światowej zdarzały się w naszym kraju takie incydenty.
Dalsza droga wypadła nam na Kolonię Szczerbacką, do której kawałek musieliśmy przejechać drogą wojewódzką. Skręciliśmy na Teklinów. Piękne drogi przez pachnące sosnowe, suche lasy. W Furmanowie i Wielkiej Wsi nieco więcej pól i łąk, a później znów lasy w Smarkowie i Piasku. Chyba najgorszym fragmentem całej trasy było przebijanie się przez łachy piachu w lasach za Piaskiem. Do Starej Kuźnicy dogrzebaliśmy się zapiaszczeni, zgrzani i zmęczeni. Zostało nam 10 km do domu. Asfaltem tak paskudnym, że zatęskniłam za piaskiem :-)
Wysiedlony Józefów © Eresse
Staw w Piasku © Eresse
Piachy w Piaskach - droga na Starą Kuźnicę © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Dobroń
-
DST
42.01km
-
Czas
02:13
-
VAVG
18.95km/h
-
VMAX
30.44km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie była wolna chwila, by wsiąść na rower.
Pojechaliśmy z Retkini przez Górkę Pabianicką na Dobroń. Asfalty w większości jak lustro. Aż żal nie przesiąść się na szosę :-)
Kategoria Projekt: chillout!
Popioły - Starowa Góra - Wola Rakowa - Wiskitno
-
DST
55.01km
-
Czas
03:02
-
VAVG
18.14km/h
-
VMAX
30.14km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kto by pomyślał, że na Popiołach jest tak górzyście i interwałowo, naprawdę można sobie fajnie popodjeżdżać przez las. To był zdecydowanie jeden z ciekawszych momentów trasy. Od Starowej Góry do Konstanyny nudy. Do Stefanowa nudy. Do Woli Rakowej znów nudy. Dlaczego? Bo droga prowadzi idealnie prosto, nic nie skręca, nic się nie zmienia. Mija się tylko kolejne domy, działki i samochody. Nawet ukształtowanie terenu się nie zmienia. Czasem minimalnie pod górkę albo z górki. I pod wiatr :-)
Bardzo przyjemnie przejeżdża się ulicą Nowe Górki koło Bieszczadzkiej. Szutry, łąka i spokój.
Kategoria Projekt: chillout!
Stara Gadka i Pabianice
-
DST
47.27km
-
Czas
02:31
-
VAVG
18.78km/h
-
VMAX
33.37km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Śladami łódzkich parków
-
DST
31.79km
-
Czas
02:04
-
VAVG
15.38km/h
-
VMAX
29.55km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
1. Park im. J. Poniatowskiego
2. Pasaż Abramowskiego
3. Park im. J. Kilińskiego
4. Park Źródliska
5. Park 3 Maja
6. Park im. Jana Matejki
7. Zieleniec przy Wojska Polskiego
8. Park Ocalałych
9. Park Helenów
10. Park Staromiejski
11. Park im. Józefa Piłsudskiego (Zdrowie)
Park 3 Maja © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Zgniłe Błoto - Bełdów - Kazimierz
-
DST
57.43km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:59
-
VAVG
19.25km/h
-
VMAX
31.97km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd z Łodzi przez Stare Złotno okazał się mordęgą - tragiczny asfalt, spory ruch, wiatr prosto w twarz. Dopiero w okolicach Babiczek droga się wygładza i tnie się jak przecinak. Miłym zaskoczeniem okazała się droga na Bełdów i dalej przez Las Bełdowski. Jak na prowincji, a to tylko kilkanaście kilometrów od miasta. Cisza, spokój, żadnych samochodów. Tylko łąki, lasy i rozsiane na dużej przestrzeni gospodarstwa.
Bardzo przyjemna trasa.
Zgniłe Błoto © Eresse
Osiedle stodół © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Szlakiem Orlich Gniazd
-
DST
46.52km
-
Teren
25.00km
-
Czas
03:11
-
VAVG
14.61km/h
-
VMAX
43.90km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
HRmax
184( 92%)
-
HRavg
129( 65%)
-
Kalorie 1695kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Orlich Gniazd wziął swoją nazwę od usytuowania grodów i zamków, które były stawiane na wapiennych skałach i wzgórzach, zupełnie jak prawdziwe orle gniazda. Cały szlak ma około 160 km. My przejechaliśmy tylko jego fragment.
Nastawieni na całodniową wyprawę - nie znając terenu i własnych możliwości po zimie, lepiej założyć więcej czasu, niż lecieć na złamanie karku - wstaliśmy o 7, by spokojnie dojechać, rozpakować rowery i ruszyć na szlak. Zaparkowaliśmy w samym centrum Olsztyna, tuż przy Rynku. Jeśli planujecie rozpocząć wycieczkę w Sokolich Górach, wyjedźcie z miasta w kierunku południowym. Tuż pod rezerwatem jest duży, zacieniony sosnami parking. Zdecydowanie przyjemniej rozkładać na nim rowery, niż na chodniku między przechodzącymi ludźmi.
Rowery skręcone, koła napompowane, sprzęt sprawdzony. Ruszamy.
Nie zdążyłam przejechać dwóch kilometrów i już zaliczyłam pierwszą w tym sezonie, całkiem efektowną glebę z lotem na ziemię przy prędkości 10 km/h. Ale jak? No tak. Tuż na wjeździe do lasu w Sokolich Górach, kiedy nie byliśmy jeszcze pewni, którędy prowadzi nasz szlak, Jacek zatrzymał się, by sprawdzić mapę, a ja jechałam tuż za nim i w tym samym momencie odwróciłam się, żeby zobaczyć oznaczenie na drzewie. Z głową odwróconą do tyłu nadziałam się przednią oponą na jego oponę, a ponieważ się tego kompletnie nie spodziewałam, wystrzeliłam jak z procy i upadłam na ziemię :D
Trochę oszołomiona pozbierałam się czym prędzej. To było bardziej zabawne, niż bolesne.
Sokole Góry © Eresse
Łachy piachu © Eresse
Wiosna w rozkwicie © Eresse
Dalej już bez przygód wjechaliśmy na niebieski szlak rowerowy i skierowaliśmy się na Biskupice. Las pachniał, zielony i taki świeży, pokrzywami, ściółką, malutkimi listkami jagód, buków i grabów. Na wyjeździe z lasu natrafiliśmy na podjazd przez łąkę. Trawiastą i trochę stromą, wystarczająco upierdliwą, by już na start nas przeciochrać. Dalej była wieś Zaborze, w której stanęliśmy przed dylematem - jechać na Zalew Porajski czy nie jechać. Ja nie byłam pewna swoich sił, więc nie chcąc wydłużać trasy, udaliśmy się prosto na Suliszowice. W Suliszowicach mieliśmy zobaczyć Strażnicę z XIV w., ale zboczyliśmy z głównej drogi na czerwony szlak rowerowy i tyle ją widzieliśmy. Po drodze, przedzierając się przez piachy, minęliśmy kilka skałek: "Kreślonka" i "Szyja" (według mapy) i zjechaliśmy do Ostrężnika, w którym znów trafiliśmy na sieć szlaków i dylemat dalszej podróży.
Skałki © Eresse
Razem jest wspaniale! © Eresse
Wyjazd na upragniony asfalt © Eresse
Okolice Ostrężnika © Eresse
Szlak na Złoty Potok © Eresse
Zgodnie z planem pojechaliśmy na Złoty Potok, tym razem asfaltem, po niemiłych doświadczeniach z zakopywaniem się w łachach piachu w lesie. Okazało się, że niepotrzebnie, bo wzdłuż drogi numer 793 biegnie czerwony szlak pieszy i rowerowy, przypomina nieco utwardzony singiel i trochę żałuję, że go nie wybraliśmy. Po drodze do Złotego Potoku minęliśmy uroczy staw ze wzgórzem w tle i stary młyn. Dalej był staw Ameryka, nad którym zrobiliśmy krótką przerwę obiadową. Zbliżała się 13:00.
Staw Ameryka © Eresse
W Złotym Potoku mogliśmy zobaczyć Pałac Raczyńskich i Dworek Zygmunta Krasińskiego. Dworek w Złotym Potoku najprawdopodobniej został zbudowany w 1829 r. i został zakupiony przez ojca Zygmunta Krasińskiego, generała Wincentego. Po śmierci poety majątek odziedziczyła córka, Maria, żona hrabiego Edwarda Aleksandra Raczyńskiego i tak majtek przeszedł w ręce rodziny Raczyńskich, która na początku XX w. przebudowała pałac, nadając mu dzisiejszy kształt.
Dwór Raczyńskich © Eresse
Tyle historii. Wracamy na szlak. Ze Złotego Potoku pojechaliśmy dalej czerwonym szlakiem do Zrębic. Tu kolejna mordercza porcja piachu na drogach. Byłam już tak umęczona, że myślałam tylko o powrocie do domu. Dalej na północ był już tylko Turów, gdzie zawinęliśmy z powrotem w kierunku Olsztyna i wjechaliśmy do miasta od strony cmentarza. Piękne asfalty z widokiem na łąki, skały wapienne i zamek.
Z wycieczki pozostał nam niedosyt. Zawsze jest tak, że można by zobaczyć więcej i pojechać dalej. Ale chyba nie miałabym siły :-)
Kategoria Projekt: chillout!
Odkurzyć rower
-
DST
24.20km
-
Czas
01:20
-
VAVG
18.15km/h
-
VMAX
36.94km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyszłam z wprawy. W pisaniu i jeździe na rowerze. Pierwszy raz w tym roku dosiadłam własnego siodełka (te krótkie podrygi na rowerze miejskim się nie liczą). Nogi same niosły, wiatr nie przeszkadzał (chyba w ogóle nie wiało), słońce pięknie grzało, pola pachniały mokrą ziemią. Cud, miód. Coś wspaniałego.
Z Retkini pojechaliśmy w stronę Gorzewa i Górki Pabianickiej, zakręciliśmy kółko i tą samą drogą wróciliśmy do domu. Bajka.
Kategoria Projekt: chillout!
Leżing i smażing nad torfowiskiem
-
DST
20.50km
-
Teren
10.00km
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cudownie tak poleżeć na plaży, nie patrzeć na zegarek, a kiedy przyjdzie ochota, zanurzyć się w ciemnej toni, która do Starej Kuźnicy napływa z Młynkowskiej. Nieopodal małej zapory piętrzącej wody zachował się drewniany budynek kuźni. Koło wodne może w każdej chwili uruchomić XIX-wieczne mechanizmy młota i miechów skrzynkowych. Gdyby kiedyś zabrakło w Polsce prądu elektrycznego, w Starej Kuźnicy na powrót może ruszyć ręczna produkcja kos, łopat czy lemieszy do pługów.
Bagna wyschły © Eresse
Wspaniałe sosnowe lasy © Eresse
Sucho wszędzie © Eresse
W pustyni i w puszczy © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Pojechaliśmy do piekła trochę pogrzeszyć
-
DST
38.50km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
14.90km/h
-
VMAX
29.27km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pojechaliśmy do piekła trochę pogrzeszyć i z rozpędu nakręciliśmy 40 km :-)
Coraz łatwiej mi oswoić się z trzydniowymi wyjazdami do rodzinnego domu Jacka. Wciąż smutno mi odjeżdżać od własnego, ale te wycieczki sprawiają, że odrywam się na chwilę od codzienności.
A jeszcze gdy pojawia się możliwość zabrania roweru, Monika jest w niebie :-)
Dziś Jacek pokazał mi swoje trasy z młodości. Pojechaliśmy z Końskich śladem greenvelo na Sielpię i dalej na Piekło. W Sielpi masy jak na sopockiej promenadzie. Miałam ochotę jak najszybciej się stamtąd ewakuować. W okolicach Piekła zjechaliśmy nad rzekę "Czarną", ale tam też nie zaznaliśmy spokoju, bo zaraz przepędzili nas kierowcy terenówek, szalejący po hałdach piachu.
Jacek poprowadził mnie dalej przez las piękną cichą drogą. Jechaliśmy jak po sznurku. Jacek był w swoim żywiole.
Pogrzeszone © Eresse
Słońce już nisko © Eresse
Nad Czarną © Eresse
Woda zagina czasoprzestrzeń © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!