Projekt: chillout!
Dystans całkowity: | 3033.28 km (w terenie 916.42 km; 30.21%) |
Czas w ruchu: | 162:34 |
Średnia prędkość: | 17.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.87 km/h |
Suma podjazdów: | 923 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 145 (73 %) |
Suma kalorii: | 15069 kcal |
Liczba aktywności: | 69 |
Średnio na aktywność: | 43.96 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
Jajeczniczka
-
DST
47.94km
-
Teren
40.00km
-
Czas
02:59
-
VAVG
16.07km/h
-
VMAX
36.04km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
HRmax
173( 87%)
-
HRavg
117( 59%)
-
Kalorie 1265kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czyli przejażdżka w towarzystwie. Niekiedy mocno ścięta na podjazdach, niekiedy przysmażona na asfalcie, a czasem miękka i niepewna jak jazda w piachu.
Kategoria Projekt: chillout!
5 centymetrów na sekundę
-
DST
36.13km
-
Teren
12.00km
-
Czas
01:57
-
VAVG
18.53km/h
-
VMAX
34.59km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
HRmax
178( 89%)
-
HRavg
145( 73%)
-
Kalorie 277kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
To był długi dzień.
Najpierw wybrałam się na rowerze do pracy. Testowałam pulsometr Sigmy PC 25.10. Ma nowoczesny, minimalistyczny wygląd, proste menu i cztery guziki. Nawet blondynka sobie radzi.
Po pracy wybrałam się na krótką przeprawę przez miasto do arturówka. Posiedziałam na piasku, zjadłam biszkopty, nakarmiłam kaczki. Kiedy wróciłam do domu, Pixon z Magdą wpadli na genialny plan oglądania deszczu meteorytów.
Szybki obiad z patelni, w tył zwrot i spowrotem na siodło. Pojechaliśmy czym prędzej na górkę śmieciową przy Rogowskiej. Nie tylko my wypatrywaliśmy szczęścia. Na miejscu zebrała się spora gromadka widzów. Niestety gwiazd spadających naliczyliśmy aż trzy. Dla każdego po jednym życzeniu. Szkoda tylko, że żadne z nas go nie pomyślało. No może poza Magdą ;)
Zawsze poszukuję twojego śladu
na przeciwnym peronie czy w oknach cudzych domów,
nawet gdy wiem, że cię tam nie zastanę.
Gdybym mógł wypowiedzieć jedno życzenie,
stanąłbym przy twoim boku
i już nic nie stanowiłoby dla mnie przeszkody.
Zostawiłbym wszystko i mocno cię przytulił.
Gdybym chciał uciec od samotności,
nikt by mi nie wystarczył poza tobą.
Noc grozi upadkiem gwiazd, a tylko o jedno proszę.
Ten jeden raz niech pory roku zastygną.
Gdybyśmy mogli powtórzyć nasze życia,
nigdy bym cię nie opuścił.
Nigdy bym nie pragnął niczego innego,
bez ciebie nic nie ma znaczenia.
Kategoria Projekt: chillout!
Asfaltowy rozjazd
-
DST
32.50km
-
Czas
01:34
-
VAVG
20.74km/h
-
VMAX
41.08km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
169( 85%)
-
HRavg
125( 63%)
-
Kalorie 593kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Dogonić słońce
-
DST
40.34km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
18.34km/h
-
VMAX
31.19km/h
-
Temperatura
32.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wciąż jest upalnie, tropikalnie i leniwie.
Zamiast urządzić sobie sjestę na hamaku, wybrałam się na krótką przejażdżkę rowerową. Z Anią udałyśmy się przez Łódź, Retkinię i Gorzew w stronę Górki Pabianickiej. Z każdą chwilą robiło się coraz przyjemniej, a miejscami nawet wilgotno i chłodno. Ustał wiatr, zaszło słońce.
Skorzystałyśmy z pięknych widoków i urządziłyśmy krótką sesję na samowyzwalaczu ;)Z Anną
© EresseNo to hop!
© EressePrecyzja, skupienie i fart
© EresseUdało się!
© EresseZ rowerem <3
© Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Bardzo rekreacyjnie, bardzo zabawnie i bardzo ciemno
-
DST
18.90km
-
Teren
18.90km
-
Czas
01:09
-
VAVG
16.43km/h
-
VMAX
29.03km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak w tytule. To była krótka przejażdżka rozpoznawcza z Rafałem i Bartkiem (chyba). A ponieważ rekreacji było więcej niż samej jazdy, wróciłam już po zmroku, asystując w doświetlaniu drogi dwóm mężczyznom bez lampek (te małe pikacze się nie liczą).
Zeżarły mnie komary. Następnym razem zabiorę olejek waniliowy i niech sczezną.
Kategoria Projekt: chillout!
Porozmawiać o Tatrach
-
DST
30.26km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:32
-
VAVG
19.73km/h
-
VMAX
40.40km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zamiast na tradycyjne ognisko "po masie" pojechaliśmy do Roberta i Oli omówić nieco spraw organizacyjnych. Świnica i Kościelec - tak! Rysy - tak! Orla perć - tak! Wstawanie przed wschodem słońca - tak, tak, tak!
Oby na planach się nie skończyło :)
Kategoria Projekt: chillout!
Masowe ognicho - pod wakacje
-
DST
17.00km
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów nie założyłam "czujki" od licznika. Na masę dotarłam na kole Pixona. Oczywiście wycisnął ze mnie siódme poty i do pasażu Schillera dotarliśmy z prędkością średnią 24 km/h.
Pochwaliłam się nowym rowerem, nakarmiłam ego, obrosłam w piórka.
W masie już nie bierzemy udziału. Zbyt wielu niepełnosprawnych rowerowo mijamy po drodze, a życie nam miłe. Poza tym gdzieś zgubiliśmy ideę masy, ponieważ jazda rozwydrzonej hałastry wszystkimi pasami i blokowanie ruchu w szczycie pogłębia tylko przepaść między rowerzystami a kierowcami. Nie zdziwię się, jeśli niedługo ktoś wyskoczy z kijem z samochodu, albo straci cierpliwość i najedzie na peleton (jak w Chinach?)
Na ognisku stawiło się stałe grono. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam :) było przyjemnie, choć komary urządziły sobie krwistą ucztę na żywym organizmie. Przekonałam się, co tak naprawdę oznacza "wyrwidąb" i zobaczyłam na własne oczy ciągnięte z lasu drzewo. Wraz z korzeniami. Mam nadzieję, że panowie nie będą chcieli poszerzać dna jeziora, jak już pojedziemy do Gostynina, bo obserwuję u nich skłonności do przekształcania środowiska :D
Dziś nie mam zdjęć, więc będzie piosenka:
Kategoria Projekt: chillout!
Sleep is for the weak
-
DST
3.00km
-
Teren
3.00km
-
Temperatura
23.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś będzie o rowerach, ale samochodowo, pieszo i z okazji Dnia Dziecka. Czasem trzeba zrobić dla siebie coś miłego.
Od kilku miesięcy noszę się z zamiarem kupienia szosy. Pixon i misiek podsyłają mi czasem ciekawe okazy, ale ostateczna decyzja nie zostaje podjęta. Aż tu nagle w jedno piątkowe popołudnie dostaję cynk od brata: - Monia, mam dla ciebie rower. - Szosa? - Nie, mtb. - O, to nie chcę, już mam. - Zobacz. Lepiej sama zobacz.
I tak to się stało, że zapakowaliśmy do samochodu cztery osoby i zamiast spędzić kolejny nudny weekend, wyruszyliśmy na mały bałtycki lansik do Sopotu. To była dziwaczna paczka - Pixon-rajdowiec, który wkurzał się na nawigację z Hołkiem (czyt. Hołowczyc), Magda-nasz-prywatny-fotograf i Rafał-który-nie-śpi, bo przecież sen jest dla słabych. Haha... następnego dnia dostałam wiadomość, że nadal nie śpi.
Rower czekał na nas w małej wsi pod Gdańskiem. Przywitali nas przesympatyczni właściciele - także rowerowi miłośnicy. To cudowne, kiedy spotyka się ludzi z drugiego końca kraju i okazuje się, że podzielają twoją pasję. Po krótkich oględzinach i jeździe próbnej podjęliśmy ostateczną decyzję. Naprawdę nie było się nad czym zastanawiać. Rower przyzywał.
Zapakowaliśmy się z powrotem do auta, by skorzystać z prawdziwie wakacyjnej aury. Z Rafałem dotrzymaliśmy niepisanej umowy i oboje wskoczyliśmy do wody. Brr! Brud, smród i ubóstwo, ale to przecież Bałtyk i i tak było cudnie.Rozkmina na plaży
© EresseSopocka plaża
© EresseSłoneczny patrol
© EresseW objęciach diabła
© EresseGołąbeczki
© EresseBałtycka foka
© EresseAround the world
© EresseCzekam na niego
© EresseŁiiiiiiiiii
© EresseJa już się naskakałam xD
© EresseSpecialized Myka pod lupą
© EresseSkowyrna mewa i ja
© Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Rower, ognicho i inne rozkosze
-
DST
43.41km
-
Teren
25.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
16.91km/h
-
VMAX
29.55km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie udało mi się nie przegapić piątkowej masy krytycznej!
Rano pojechałam sobie do pracy. Co by nie nadrabiać kilometrów na drodze rowerowej biegnącej wzdłuż Włókniarzy, wybrałam się Zgierską, a później Zachodnią do placu Wolności. Nie przekalkulowałam tylko, że Piotrkowska jest obecnie polem bitwy między brukującymi ją robotnikami, a pieszymi dążącymi do pracy/szkoły/bez celu et cetera. W wąskich przesmykach nie uwzględniono oczywiście rowerzystów, ba, postawiono nawet zakaz wjazdu!
Zdegustowana zjechałam więc do Więckowskiego, manewrowałam Zachodnią wśród gęsto usianych samochodów, dalej Kościuszki i wreszcie, tadadam, byłam na miejscu.
O 16 złapałam wiatr w żagle, czy opony i pojechałam na niezdrowe frytki do mcdolnadsa. Masa miała się zacząć o 18, na szczęście z powodu remontu Piotrkowskiej nieco się opóźniła. Tak więc pozornie spóźniona, przybyłam na zbiórkę na czas.
Zbitą kolumną (1300 osób, yeah!) ruszyliśmy w stronę Andrzeja Struga, gdzie bliskiego spotkania z ziemią zasmakowało na zakręcie kilku mniej wprawnych rowerzystów (kostka brukowa jest śliska, zgodzę się). Swoją drogą ta impreza robi się coraz bardziej niebezpieczna - kierowcy szybko tracą cierpliwość, cykliści nie zawsze potrafią kierować swoimi jednośladami, a w niepokojąco bliskiej odległości jadą jeszcze kilkuletnie dzieci.
Szybko porzuciliśmy to pole minowe i pojechaliśmy przez Zdrowie na osławione już lody na Złotnie. Wahałam się między dużą a średnią porcją. Rozsądek wziął górę i wybrał mniejszą. I tak nie udało mi się jej zjeść :)Xanagaz, poszło do sieci, już się nie wymigasz :)
© Eresse
Następny punkt programu obejmował ognisko na Brusie. Niestety ktoś nas uprzedził i pozwolił sobie zająć naszą typową miejscówkę. Trzeba było więc schować dumę do kieszeni poszukać nowej. Drużynowo zbieraliśmy drewienka, a Xanagaz czuwał nad organizacją i pieczołowicie ustawiał sąg na ognisko. Oj ta niesforna BRZOZA
© EresseŁognicho
© EresseŁognicho pełne uroku
© Eresse
Kiedy się ściemniło, dołączyli do nas jeszcze Maciej - nieśmiertelny fotograf, Paweł vel Stopa i inni panowie, których imion nie pamiętam ;)zaleję Was blaskiem swej chwały rzecze Pixon
© EresseOgniskowa świta
© Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Mój pierwszy raz... rowerem po śniegu
-
DST
15.85km
-
Teren
15.85km
-
Czas
01:26
-
VAVG
11.06km/h
-
VMAX
18.71km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdy październik ostro trzyma, zwykle potem ostra zima. Ta. Zobaczymy :)No jadę, już, jadę
© Eresse
Pixon rzucił hasło rowerowe i za chwilę byliśmy już w siodłach. Choć temperatura nie spadła poniżej zera, żałowałam, że nie mam ochraniaczy na obuwie i cieplejszych rękawiczek. Słońce nieśmiało przekonywało się, by świecić.
Skierowaliśmy się do Arturówka, z trudem wprawiając w ruch koła, grzęznące w zlodowaciałej brei. Po drodze mijaliśmy zbłąkanych spacerowiczów - jakoś nikogo nie napawało optymizmem wydeptywanie szlaków o poranku.Śniegowy potwór
© Eresse
Średnią wykręciliśmy zastraszającą... Jak na moją pierwszą śnieżną wycieczkę ;)
Ujechałam się jak dzika świnia, ale nie żałuję, że wyszłam z domu. Jazda na śniegu to jak przedzieranie się przez rozjechane muldy piachu. To utrzymywanie równowagi w niosących cię koleinach i wyżłobieniach, walka z zapadającymi się kołami i śliskimi oponami.Róża pustyni na pustyni. Ze śniegu
© EresseMało tego śniegu, to dołożę
© EresseSłońce nieśmiało przekonywało się, by świecić
© Eresse
Pixon torował szlak i zrzucał mi na głowę cały śnieg, który osiadł na gałęziach.Pixon torował szlak
© Eresse
Przyznać się, kto zawiesił lenia na kołek i wyszedł na rower?
Kategoria Projekt: chillout!