Przez Brus, Poligon i Zdrowie
-
DST
15.78km
-
Teren
7.00km
-
Czas
01:01
-
VAVG
15.52km/h
-
VMAX
24.54km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przygotowania do niedzielnej wycieczki trwają...
Tylko pogoda coś się dziś zepsuła.
Kategoria Trening
#Praca
-
DST
10.60km
-
Czas
00:35
-
VAVG
18.17km/h
-
VMAX
25.79km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Praca
Na lotnisko
-
DST
25.47km
-
Czas
01:29
-
VAVG
17.17km/h
-
VMAX
28.71km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak właściwie to celem wycieczki był odbiór paczki ze sklepu w Sukcesji.
Ale jakoś tak wyszło dłuższą drogą :-)
Kategoria Trening
Walka z żywiołem
-
DST
14.00km
-
VMAX
32.00km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tyle się nasłuchałam o pogodzie. Że będzie padać. Że będzie burza. Że nie zdążę wrócić z pracy przed deszczem. No i nie zdążyłam. Ale co z tego? Jak pojawia się możliwość, by zamiast autem przewieźć się wreszcie rowerem, nie można jej marnować. Odkąd mój tryb pracy uwzględnia przejazdy Łódź-Warszawa-Łódź 3x w tygodniu, naprawdę ciężko wygospodarować czas na rower. Dlatego nie zważając na prognozy 13. w piątek do pracy wybrałam się rowerem. A po pracy do OK Bike na małe zakupy do Pawła (dziękuję, pompka podłogowa daje radę! - Beto, stalowa z manometrem).
Gdy wychodziłam z pracy, niebo było mocno zaciągnięte, świeżo co spadł deszcz, a z południowego zachodu gnały czarne chmury. Wszystko zapowiadało fatalny przejazd przez miasto, ale jakoś z Gdańskiej na Limanowskiego przedostałam się o suchej nodze :-)
Szybkie zakupy, kilka słów i żartów, i w drogę!
Zdążyłam dojechać drogą rowerową wzdłuż Włókniarzy do skrzyżowania z ulicą Lutomierską. Jak nie siekło, jak nie zawiało, prawie zrzuciło mnie z roweru. Zaraz też poniósł się groźny pomruk nadchodzącej burzy. Przy Drewnowskiej byłam już cała mokra. A na Unii Lubelskiej musiałam zasłaniać twarz, by widzieć coś w strugach zalewającej mnie wody. Przez Zdrowie przejechałam przy akompaniamencie piorunów i wichury, nie mijając nikogo po drodze. A na skrzyżowaniu ulic Retkińskiej i Krzemienieckiej już nawet nie złościłam się, że przejeżdżający kierowcy obryzgują mnie strumieniami wody.
Prawie przestało padać, gdy dojechałam pod klatkę.
Ciuchy zdejmowałam w wannie. Ale i tak było fajnie :-)
Kategoria Praca
Odkurzyć rower
-
DST
24.20km
-
Czas
01:20
-
VAVG
18.15km/h
-
VMAX
36.94km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyszłam z wprawy. W pisaniu i jeździe na rowerze. Pierwszy raz w tym roku dosiadłam własnego siodełka (te krótkie podrygi na rowerze miejskim się nie liczą). Nogi same niosły, wiatr nie przeszkadzał (chyba w ogóle nie wiało), słońce pięknie grzało, pola pachniały mokrą ziemią. Cud, miód. Coś wspaniałego.
Z Retkini pojechaliśmy w stronę Gorzewa i Górki Pabianickiej, zakręciliśmy kółko i tą samą drogą wróciliśmy do domu. Bajka.
Kategoria Projekt: chillout!
# Praca
-
DST
19.49km
-
Czas
01:03
-
VAVG
18.56km/h
-
VMAX
28.99km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Muszę opracować lepszą drogę powrotną do domu. Bo teraz przez remont Gdańskiej jeżdżę zakosami.
Kategoria Praca
Leżing i smażing nad torfowiskiem
-
DST
20.50km
-
Teren
10.00km
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cudownie tak poleżeć na plaży, nie patrzeć na zegarek, a kiedy przyjdzie ochota, zanurzyć się w ciemnej toni, która do Starej Kuźnicy napływa z Młynkowskiej. Nieopodal małej zapory piętrzącej wody zachował się drewniany budynek kuźni. Koło wodne może w każdej chwili uruchomić XIX-wieczne mechanizmy młota i miechów skrzynkowych. Gdyby kiedyś zabrakło w Polsce prądu elektrycznego, w Starej Kuźnicy na powrót może ruszyć ręczna produkcja kos, łopat czy lemieszy do pługów.
Bagna wyschły © Eresse
Wspaniałe sosnowe lasy © Eresse
Sucho wszędzie © Eresse
W pustyni i w puszczy © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Pojechaliśmy do piekła trochę pogrzeszyć
-
DST
38.50km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
14.90km/h
-
VMAX
29.27km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pojechaliśmy do piekła trochę pogrzeszyć i z rozpędu nakręciliśmy 40 km :-)
Coraz łatwiej mi oswoić się z trzydniowymi wyjazdami do rodzinnego domu Jacka. Wciąż smutno mi odjeżdżać od własnego, ale te wycieczki sprawiają, że odrywam się na chwilę od codzienności.
A jeszcze gdy pojawia się możliwość zabrania roweru, Monika jest w niebie :-)
Dziś Jacek pokazał mi swoje trasy z młodości. Pojechaliśmy z Końskich śladem greenvelo na Sielpię i dalej na Piekło. W Sielpi masy jak na sopockiej promenadzie. Miałam ochotę jak najszybciej się stamtąd ewakuować. W okolicach Piekła zjechaliśmy nad rzekę "Czarną", ale tam też nie zaznaliśmy spokoju, bo zaraz przepędzili nas kierowcy terenówek, szalejący po hałdach piachu.
Jacek poprowadził mnie dalej przez las piękną cichą drogą. Jechaliśmy jak po sznurku. Jacek był w swoim żywiole.
Pogrzeszone © Eresse
Słońce już nisko © Eresse
Nad Czarną © Eresse
Woda zagina czasoprzestrzeń © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Sławkowski Szczyt 2 452 m n.p.m. (Slavkovský štít)
-
DST
12.00km
-
Teren
12.00km
-
Aktywność Wędrówka
No cóż. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Nawet najdalsza podróż musi mieć swój kres. To nasz ostatni dzień na szlaku. Ostatni dzień spełniania górskich marzeń w tym roku. Trzeba więc wydusić z niego, ile się da!
Dzień dobry © Eresse
Tradycyjnie wstajemy o 5:30, by załapać się na elektriczkę, która odjeżdża z naszej stacji o 6:17. Dziś idziemy na Slavkovský štít. Jest niemal tak wysoki, jak Rysy, i przez wiele lat Słowacy uznawali go za najwyższy szczyt Tatr Wysokich. Podobno szczyt miał się rozpaść w 1662 roku na skutek gigantycznego obrywu spowodowanego długotrwałymi opadami i być może lokalnym trzęsieniem ziemi, przez co wierzchołek stracił ok. 300 m. Śladem obrywów skalnych miały być rumowiska na stokach góry. Trudno jednak powiedzieć, ile w tych spekulacjach prawdy.
Strażnik gór © Eresse
Szczyt obiecuje nam wspaniałe widoki zarówno po stronie Tatr Wysokich - przy dobrej pogodzie dostrzeżecie z pewnością Zbójnicką Chatę i jeziora, Dolinę Staroleśną i Dolinę Małej Zimnej Wody, Małą Wysoką, Lodowy Szczyt i Czerwoną Ławkę. Jak i po stronie południowej na panoramę okolicznych miasteczek i wsi.
Nie w formie © Eresse
Za zakrętem czeka czas © Eresse
Mgły i chmury © Eresse
Samo wejście - niby krótkie. Ale strome, że ho ho! Przez większość szlaku kolana podciągałam pod samą brodę, a Łukasz tylko mówił, że tam za zakrętem już się wypłaszcza. Pierwszy poważny kryzys przyszedł na Królewskim Nosie (2273 m n.p.m.). Stoję i myślę, pieprzyć to, nie idę, nie mam siły. Ale wiecie jak to jest. Być tak blisko i poddać się bez walki. Zostało prawie 200 metrów. Przecież dam radę. Zawsze daję radę.
Na wyciągnięcie ręki © Eresse
Jeszcze daleko © Eresse
Stopa po stopie, kamień po kamieniu, wdrapałam się na szczyt. A na szczycie - piękno gór, świat u stóp i bliskość nieba. Bajka.
Sławkowski Szczyt © Eresse
Z lotu ptaka © Eresse
Z górami pożegnaliśmy się wieczorem, na ostatnim spacerze po Szczyrbskim Jeziorze.
Szczyrbskie Jezioro © Eresse
Tyle szczęścia! © Eresse
Szczyrbskie Jezioro © Eresse
Słońce płonie © Eresse
Moja Kochana Górska ekipo, dziękuję Wam. Za wszystko. Za dzielenie pasji, za miłość do gór, za moc i energię, dzięki którym robimy to, co z pozoru niemożliwe. Że jesteśmy razem już tyle lat i wciąż chcemy ze sobą jeździć. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele wspólnych szczytów i bezpiecznych powrotów. Do zobaczenia na szlaku!
Kategoria Tatry
Poprad
-
DST
7.00km
-
Teren
7.00km
-
Temperatura
18.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Będąc w Popradzie koniecznie trzeba zobaczyć rezerwat architektury o średniowiecznym charakterze, jakim jest Spiska Sobota. W kościele pw. św. Jerzego zachowało się gotyckie wyposażenie, w tym ołtarz główny dłuta Mistrza Pawła z Lewoczy. Urok tego miejsca tworzą bez wątpienia stare, zachowane oryginalnie domy mieszczańskie z XVI i poczatków XVII wieku (w sumie 63 domy).
Kościół pw. św. Idziego © Eresse
Idziemy do Spiskiej Soboty © Eresse
Domy mieszczańskie © Eresse
Zabytkowy budynek © Eresse
Domy mieszczańskie © Eresse
Spiska Sobota © Eresse
Poprad © Eresse
Łowiecki © Eresse
Tu czas się zatrzymał.
W centrum Popradu zwraca uwagę pięknie odrestaurowany rynek o soczewkowatym planie, otoczony barokowymi i klasycystycznymi domami, stawianymi na średniowiecznych jeszcze parcelach. Nad rynkiem dominuje wczesnogotycki kościół pw. św. Idziego z końca XIII w., usytuowany w centralnej części rynku. Wewnątrz można zobaczyć malowidło na łuku tęczowym, będące najstarszą znaną panoramą Tatr Wysokich. Ze starego wyposażenia zachowała się brązowa, gotycka chrzcielnica z 1439 r. Nieopodal kościoła wznosi się renesansowa dzwonnica z 1658 r., oraz immaculata (figura Matki Boskiej Niepokalanej). W mieście zachowała się również neoklasycystyczna synagoga.
Kategoria Tatry