Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Tatry #1 Kasprowy i Czerwone Wierchy

  • DST 24.00km
  • Teren 24.00km
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 164( 82%)
  • HRavg 116( 58%)
  • Kalorie 2779kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 30.10.2013
Uczestnicy

"Góry uczą smaku rzeczy prostych, takich, których nie doceniamy."

Zakopane wita nas bezchmurnym niebem, rześkim porannym powietrzem i brakiem korków na Zakopiance (niemożliwe? a jednak). Zostawiamy samochód na parkingu (bezpłatnym!), przepakowujemy się, ubieramy na szlak i ruszamy w drogę.

Po nieprzespanej nocy i kilkugodzinnej podróży, tak dla rozruszania i dla relaksu, decydujemy się na wejście na Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie. Idąc do Kuźnic myślimy, jak bardzo zbrzydnie nam jeszcze to deptanie asfaltem w ciągu najbliższych dni. Pod Kasprowym o 7 rano kolejka wije się i zakręca już na kilkadziesiąt metrów. I po co tam stać? Lepiej zatrzymać się na dłużej na Myślenickich Turniach.

Myślenickie Turnie sprzyjają zamyśleniu © Eresse


Kwiatki © Eresse


Magda, Paweł i ja © Eresse


W drodze na Kasprowy Wierch © Eresse


Szlak na Kasprowy jest niewymagający, podejście jest dosyć długie, ale można sobie wypracować tempo i systematycznie piąć się po kamiennych stopniach. Przy tym jest widokowo i nie wypluwa się płuc. Na samym szczycie w czasie pięknej pogody niestety panuje oblężenie. Trzeba uważać, by kogoś nie podeptać. Im dalej od stacji kolejki, tym swobodniej i spokojniej.

Na szczęście nie trzeba było czekać w kolejce © Eresse


Eloł! © Eresse


W międzyczasie dogania nas Paulina, którą przygnało wprost z Harendy.
Góry uczą smaku rzeczy prostych, takich, których nie doceniamy © Eresse


W drodze © Eresse


Przyjaźń i góry - bez nich nie można żyć © Eresse


Mmmmmm jedzenie © Eresse


A góry nade mną jak niebo A niebo nade mną jak góry © Eresse


Oleńka cieszy się, bo dostrzegła jedzenie © Eresse


Czerwone Wierchy © Eresse


17 sierpnia odbył się 70-kilometrowy Bieg Ultra Granią Tatr. Zwycięzca pokonał trasę w 9 godzin i 9 minut. Wyobrażacie to sobie? My mogliśmy tylko trzymać kciuki i dodwać otuchy mijającym nas zawodnikom: - Biegaj, biegaj, na mecie odpoczniesz. - Dobrze ci idzie, w schronisku już podają rosół. Taaaaaaaaak. Łatwo powiedzieć.

Po południu docieramy na przełęcz między kopami. Dla mnie wciąż Kopa Kondracka jest kondycyjnym wyzwaniem i jakoś nie mam ciśnienia, by się na nią wdrapywać. Zgodnie decydujemy się na zejście zielonym szlakiem do Doliny Kondratowej.

Tego dnia nikt z nas nie myśli, jak należy się przygotować do całodziennej wędrówki po górach. Jak ostatnie żółtodzioby wchodzimy na szlak z pustym żołądkiem - ktoś ma banana, ktoś kanapkę, ktoś drożdżówkę. Do schroniska na Hali Kondratowej idziemy jak wygłodniałe szakale, marząc o szarlotce. Szarlotki już nie ma, bierzemy piernik. Chwilę leżymy na trawie, złoszcząc się na siebie wzajemnie. Głód nigdy nie jest sprzymierzeńcą.

Gdy już w Zakopanem docieramy do Biedronki, kupujemy wszystko. Na obiad, na kolację, na jutro, na deser, na wczoraj.


Kategoria Tatry


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa widzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]