Objazd trasy na Malince
-
DST
27.05km
-
Teren
27.05km
-
Czas
01:52
-
VAVG
14.49km/h
-
VMAX
37.67km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Kalorie 489kcal
-
Podjazdy
301m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obiecaliśmy sobie na weekend rowerowe wycieczkowanie, ale ponieważ było gorąco jak w kotle, musieliśmy nieco przeobrazić koncepcje. W niedzielę późnym popołudniem pojechaliśmy na objazd trasy na Malince.
Pixon mobilizował mnie do zjazdu z progu. Długo nie mogłam się przełamać, musiałam sprawdzić, czy rower zawadza korbą, a jeśli tak, to czy da się jakoś podskoczyć, zeskoczyć, przeżyć. Wzięłam długi rozpęd i niemal z sercem w gardle podjechałam do krawędzi, myśląc: "Monika, zostaw te hamulce". Podjechałam i walczyłam "Hamuj. Nie. No hamuj" i jakoś się sturlałam. Za trzecim razem nie było już strasznie, ale ekscytująco. Nawet nie trzeba się tam wybijać, wystarczy po prostu nie zawadzić pedałami i mocno odchylić się za siodło. Mam nadzieję, że jak wrócę tam na kolejny trening, znów będę miała odwagę zjechać - bo choć zdjęcie tego nie oddaje, stopień sięga niemal korby i można się tam ładnie zawiesić. A dalej stromo spada i trochę się leci po piachu i koleinie.
W głębi lasu chłopaki przygotowali sympatyczną niespodziankę w postaci northshore. Wprawdzie na razie o wiele za wysoko, ale w planach mają obniżenie skoku. I dobrze, bo to przecież cross-country a nie downhill. Jednym słowem kawał dobrej roboty!
Pixon nawet nie odczuł różnicy © Magdalena Wójcik
Monia, cho! Tylko nie zawadź korbą © Magdalena Wójcik
Madzia też dała radę! © Magdalena Wójcik
Praktyka czyni mistrza © Magdalena Wójcik
Budowa dropu na trasie Medycycling © Magdalena Wójcik
Kategoria Trening