Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:164.50 km (w terenie 93.00 km; 56.53%)
Czas w ruchu:37:38
Średnia prędkość:3.60 km/h
Maks. tętno maksymalne:186 (93 %)
Maks. tętno średnie:129 (65 %)
Suma kalorii:11880 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:18.28 km i 5h 22m
Więcej statystyk

# Praca

  • DST 10.00km
  • Czas 00:32
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Skowyrna mewa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 lipca 2016 | dodano: 26.07.2016


Kategoria Praca

# Praca

  • DST 8.50km
  • Czas 00:37
  • VAVG 13.78km/h
  • Sprzęt Skowyrna mewa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 lipca 2016 | dodano: 26.07.2016


Kategoria Praca

W poszukiwaniu ciszy

  • DST 26.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 15.15km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Skowyrna mewa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2016 | dodano: 26.07.2016

Nie chcąc marnować pięknej pogody i mojej nagromadzonej podczas urlopu energii wybraliśmy się z Jackiem na rower. Padło na Malinkę - ja postanowiłam przypomnieć sobie trasę, Jacek - zobaczyć, o co to się ludzie w Zgierzu zabijają.

Pierwszy raz to ja prowadziłam. W pamięci starałam się przywrócić obraz skrótów, którymi zawsze prowadził mnie Pixon. Kilka razy już-już trzymałam się dobrej drogi, to znów myliłam skręt i przecznicę. Bardzo to irytujące - być tak blisko i ciągle krążyć. W końcu dotarliśmy na miejsce. Wygrzaliśmy się w słońcu na trawie, popatrzyliśmy na chmury i postanowiliśmy pojechać dalej, na Łącznikowy Agroturystyczny Szlak Rowerowy. Ponieważ jednak zagadaliśmy się w drodze, do szlaku dotarliśmy trochę na okrągło, zahaczając o cegielnię z 1917 roku i punkt widokowy w Szczawinie. Stamtąd wróciliśmy przez Smardzew i Nowe Łagiewniki. Trasa - gładki jak lustro asfalt - była miłą odmianą dla ciągnącej się przez Zgierz trylinki.

W poszukiwaniu ciszy

W poszukiwaniu ciszy © Eresse

Kopalnia piasku w Dąbrówce-Mariance
Kopalnia piasku w Dąbrówce-Mariance © Eresse


Kategoria Projekt: chillout!

Odnaleźć siebie

  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 07:31
  • VAVG 2.79km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 184( 92%)
  • HRavg 128( 64%)
  • Kalorie 3024kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 15 lipca 2016 | dodano: 03.08.2016

Wreszcie najwspanialszy moment w każdej wspinaczce. Chwila, kiedy od szczytu dzieli mnie już tylko kilka kroków, kiedy wiem, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, kiedy wiem, że zwyciężyłem... Zwyciężyłem nie górę czy pogodę, lecz przede wszystkim siebie, swoją słabość i swój strach. Kiedy mogę już podziękować górze, że i tym razem była dla mnie łaskawa. Tych chwil nie oddam nikomu za żadne skarby i jeżeli muszę w drodze do szczytu pokonywać przeszkody i ocierać się o nigdy nieokreśloną granicę między kalkulowanym ryzykiem a ryzykanctwem, to trudno, zgadzam się. Zgadzam się na walkę ze wszystkimi niebezpieczeństwami, które na mnie czyhają. Zgadzam się na drogi prowadzone na granicy wytrzymałości. Zgadzam się na walkę. Nagroda, którą otrzymuję za te trudy, jest niebotycznie wielka. Jest nią radość życia.
Kukuczka Jerzy

Moją nagrodą jest szczęśliwy powrót do domu po sześciu dniach wędrówki. Rywalizacja z postawionym celem, a nie drugim człowiekiem. Zmierzenie się z uczuciami i duchowa regeneracja. Dany mi zamiast zegarka czas i bliskość przyjaciół. Wreszcie narastajaca tęsknota za tymi, których pozostawiłam.

Żegnajcie moje góry ukochane, do zobaczenia za rok!

Tatry Wysokie o świcie
Tatry Wysokie o świcie © Pixon

Czy mogę zatrzymać czas? Mogę?
Czy mogę zatrzymać czas? Mogę? © Pixon

Wodospad Skok
Wodospad Skok © Pixon

Trwaj chwilo
Trwaj chwilo © Pixon

Melodia mgieł
Melodia mgieł © Pixon

Tylko dziś jest twoje
Tylko dziś jest twoje © Pixon

Znów się udało
Znów się udało © Pixon

Takiego brata chciałby każdy
Takiego brata chciałby każdy © Pixon


Kategoria Tatry

Nieziemska czekolada w Tatrzańskiej Łomnicy

  • DST 14.00km
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 168( 84%)
  • HRavg 119( 60%)
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 14 lipca 2016 | dodano: 03.08.2016

Świat wartości w górach jest prosty i przejrzysty dla każdego. Ale jest to absolut piękna i estetycznych doznań. Nie chcesz, nie jedziesz. Nie jedziesz, nie widzisz. Nie widzisz, nie przeżywasz. Wybór należy do ciebie.
Pustelnik Piotr

Pogoda się rypła, to i my nie szaleliśmy. 

Dla wzbogacenia duchowych doznań przeszliśmy się przepiękną Doliną Zimnej Wody. Startowaliśmy w Tatrzańskiej Leśnej, a kończyliśmy w Tatrzańskiej Łomnicy na najlepszej belgijskiej czekoladzie, jaką przyszło mi pić (dla szczególnie zainteresowanych podaję namiar: Kaviareň TRIOCAFFÉ)

Zastavka

Zastavka © Eresse

Dolina Zimnej Wody
Dolina Zimnej Wody © Eresse

Kaskady w Dolinie Zimnej Wody
Kaskady w Dolinie Zimnej Wody © Eresse

Dream Team
Dream Team © Eresse


Kategoria Tatry

Najpiękniejsze rzeczy na świecie są za darmo. Prawie za darmo.

  • DST 24.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 09:18
  • VAVG 2.58km/h
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 13 lipca 2016 | dodano: 03.08.2016

To nie ta góra, na którą się wspinasz, cię męczy, ale kamyk w twoim bucie.

Dziś postanowiliśmy wysypać wszystkie kamyki. Porzuciliśmy wysokie góry, by zregenerować się po intensywnej trasie dnia poprzedniego i przed kolejnym atakiem. A - jak to mówią doświadczeni wspinacze - kiedy nogi bolą, trzeba chodzić, dopóki nie przestaną.

Zapakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy na podbój Słowackiego Raju. Na cel wzięliśmy sobie polecany w przewodnikach Przełom Hornadu. Jedne źródła podają, że jego długość wynosi 11,8 km, inne - że 13. Niezależnie od danych, idąc tam i z powrotem, jest wystarczająco daleko, żeby się zmęczyć. Przełom Hornadu to wąwóz, wyżłobiony w dolomitach i wapieniach przez wodę, która tak długo drążyła skały, aż utorowała sobie własną drogę przez góry. Rzeka tworzy malownicze zakola, w koronach drzew śpiewają ptaki, ludzie kręcą sie to tu, to tam. Kamienie i stopnie są śliskie, ale da się je przejść w sportowych sandałkach (wzbudza się wtedy umiarkowane zainteresowanie innych turystów).

Szlak początkowo wiedzie nas przez las, powietrze jest ciężkie, parne i wilgotne, przytłacza jak w tropikach. Przy nogach kręcą się gzy i muchy końskie. Burza wisi w powietrzu.

Mimo to pierwszymi kilometrami jaramy się jak dzieci w piaskownicy. Skaczemy po metalowych półeczkach, wisimy na łańcuchach wbitych w skałę, wspinamy się po drabinkach i bujamy na przewieszonych między brzegami kładkach. Wszystko to przypomina darmowy park linowy. Ale kiedy dowiadujemy się, że to dopiero połowa trasy, a pot cieknie po lecach i muchy wyżerają nam skórę do krwi, przestaje nas to tak bawić. Zaczynamy wypatrywać końca za każdym załomem skalnym.

Wszystkim jest gorąco i zaczyna brakowac wody. To miał być czterogodzinny marsz. Idziemy już sześć, a dopiero minęliśmy dwunasty kilometr. Zaczynamy odliczać punkty na mapie jak stacje drogi krzyżowej. Kiedy wreszcie docieramy do samochodu, jesteśmy skłóceni, zmęczeni i wkurzeni. 

Whishlista na 2017 rok:
- Słowacki Raj - Sucha Bela - Klastorisko
- Słowacki Raj - Roklina Sokolia Dolina
- Dobszyńska Jaskinia Lodowa

Słowacki Raj

Słowacki Raj © Pixon

Przełom Hornadu w Słowackim Raju
Przełom Hornadu w Słowackim Raju © Pixon

Przełom Hornadu od Cignov
Przełom Hornadu od Cignov © Pixon

Flagowa trasa Słowackiego Raju
Flagowa trasa Słowackiego Raju © Pixon

Ot, ciekawostka!
Ot, ciekawostka! © Pixon

Labirynt tajemnic
Labirynt tajemnic © Pixon

Sianokosy
Sianokosy © Pixon


Kategoria Tatry

Mierz życie liczbą chwil, które zapierają dech w piersiach

  • DST 28.00km
  • Czas 08:14
  • VAVG 3.40km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 186( 93%)
  • HRavg 129( 65%)
  • Kalorie 3091kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 12 lipca 2016 | dodano: 02.08.2016
Uczestnicy

Szczęście w górach składa się z dziesiątków małych szczęść, przeżywanych wiele razy w ciągu dnia. Pokonanie skalnego progu, wspaniała panorama przy bezchmurnym niebie, posiłek w zacisznym namiocie, powrót do bazy. Szczęście to też lawina, która przeszła bokiem...

To także branie z życia jak najwięcej i podejmowanie ryzyka. Przezwyciężanie słabości i udowadnianie, że granicę zawsze można przesunąć. Że można szybciej, więcej i wyżej. Szczęście to dzielenie się na szlaku ostatnim kawałkiem chleba i tabliczką czekolady. To wspólne planowanie i mierzenie sił na zamiary, motywowanie i mocny kopniak w chwilach zwątpienia. Góry wykuwają i hartują, czyniąc nas silnymi i zdecydowanymi. To zawsze z gór wracam, jakbym się odrodziła.

Ale od początku.

Dziś mierzymy się z Małą Wysoką - słowackim szczytem  w głównej grani Tatr o wysokości 2429 m n.p.m., położonym pomiędzy przełęczami: Polski Grzebień (Poľský hrebeň) i Rohatka (Príelom). Co ciekawe, stanowi on czwarty co do wysokości dostępny dla turystów tatrzański szczyt (po Rysach, Krywaniu i Sławkowskim Szczycie). Widok rozciąga się na wiele kilometrów w dal. Oczy aż błyszczą!

Na Małą Wysoką wyruszamy ze Starego Smokowca. Podchodzimy niebieskim szlakiem pod Kozią skałę i skręcamy na Magistralę Tatrzańską. Zdaniem przewodników jeden z najłatwiejszych szlaków w całych Tatrach Wysokich. Guzik prawda. Jest wymagająca kondycyjnie, a nogi trzeba zadzierać aż do nieba. Miejscami wymaga nawet lekkiej wspinaczki po skałkach. Ale trudy wędrówki wynagradzają nam upajające widoki.

Magistrala prowadzi nas pod Dom Śląski u podnóża którego rozlewa się przepiękny Wielicki Staw. W oddali lśni w słońcu biała wstęga spływającego kaskadami wodospadu. Od rozwidlenia kierujemy się zielonym szlakiem, obchodząc staw z prawej strony. Wyżej czeka nas strome podejście po skalnych stopniach. Gdy docieramy na próg, przed nami roztacza się widok na całą dolinę. Porasta ją morze traw, a wzdłuż ścieżki szemrze cicho strumień. Wiatr przygina źdźbła i owiewa twarze. Pachnie mokra skała i zioła.

Idąc dnem doliny dostrzegamy Gerlach, Polski Grzebień i Małą Wysoką. Pod przełęczą zaczyna się pierwsza eksponowana sekcja łańcuchów. Jest niebezpiecznie, ale jeśli zachowamy spokój, przejdziemy bez trudu. Od Polskiego Grzebienia na Małą Wysoką biegnie jedna droga - wije się wśród piargów i skał, czeka nas więc mozolna wspinaczka. Czas jednak pędzi na łeb na czyję, a my wraz z nim. Udaje nam się urwać z całej trasy co najmniej półtorej godziny. Na Małej Wysokiej jesteśmy po 30 minutach.

Z Polskiego Grzebienia schodzimy do Doliny Litworowej. Na rozstaju dróg wybieramy szlak niebieski - przemy jak czołgi na Rohatkę, choć stromo jest tak, że nie zadzieram głowy. Gdy patrzę tylko na stopy, udaje mi się nieco złagodzić grawitację i oszukać umysł. Kamyki osypują się spod nóg. Trzeba uważać, żeby nie zrzucić ich komuś na głowę. Dochodzimy do bardzo stromego żlebu z mocno eksponowanymi łańcuchami i drabinką. Jak to mówią, dla każdego coś miłego. Uwaga! Szlaku nie należy przechodzić od strony Zbójnickiej Chaty ze względu na jeszcze większą trudność. Zejście z Rohatki do Doliny Staroleśnej jest już zdecydowanie łatwiejsze, ale krew nadal buzuje w żyłach.

Na zejściu jakiś młody Słowak mija mnie beztrosko - on pnie się w górę, zbaczając ze ścieżki. Na szczęście słyszę już, jak się gramoli nade mną i przeczuwam, co zaraz nastąpi. Zsuwam się na tyłku i nagle słyszę chrobot, a zaraz potem paniczne "Pozor!". Odwracam się w chwili, kiedy kamień wielkości piłki osuwa się w moją stronę. Jedyne, na co mam czas, to przyjąć uderzenie na grube skórzane buty.

Po kolejnej porcji czekolady i napoju energetycznego docieram z bratem do Chaty Zbójnickiej. Nie mam już sił. Stopy palą. Nogi nie chcą iść. Ale idziemy dalej, bo trzeba. Tu nie ma taksówki. W końcu cukier zaczyna krążyć jak wysokokaloryczne paliwo i czujemy przypływ energii. Niemal truchtem docieramy na Hrebieniok, gdzie czeka już na nas Magda. Z Hrebienioka niemal zbiegamy. 

O świcie
O świcie © Pixon

Dom Śląski - Schronisko Wielickie
Dom Śląski - Schronisko Wielickie © Pixon

Jak w niebie
Jak w niebie © Pixon

Polski Grzebień
Polski Grzebień © Pixon

Polski Grzebień - panorama
Polski Grzebień - panorama © Pixon

Ahoj!
Ahoj! © Pixon

Pixon
Pixon © Pixon

Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © Pixon

Mała Wysoka
Mała Wysoka © Pixon

W drodze na szczyt
W drodze na szczyt © Pixon

Panorama z Małej Wysokiej
Panorama z Małej Wysokiej © Pixon

Rohatka
Rohatka © Pixon

Rohatka - sekcja łańcuchów
Rohatka - sekcja łańcuchów © Pixon

Rohatka - dwie drogi
Rohatka - dwie drogi © Pixon

Do Schroniska Zbójnickiego
Do Schroniska Zbójnickiego © Pixon





Kategoria Tatry

Dziś jest to jutro, o którym mówiłeś wczoraj.

  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 182( 91%)
  • HRavg 121( 61%)
  • Kalorie 2468kcal
  • Sprzęt Skowyrna mewa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016
Uczestnicy

Nieważne, ile dni jest w twoim życiu. Ważne, ile życia jest w twoich dniach.

Do Nowego Szczyrbskiego Plesa jedziemy słowacką koleją żelazną, zwaną przez miejscowych elektriczką. O której wstaliśmy? O 5:30. Przecież nie pojechaliśmy na urlop, żeby przesypiać cały dzień! Podróż trwa godzinę - nuży, kołysze i usypia. Mamy czas na śniadanie i chwilę regeneracji. Dziś odpoczywamy po trudach dnia poprzedniego. Ma być krótko, miło i z górki. Idziemy na 2093 m n.p.m. Tu nie ma niższych szczytów.

Z każdą godziną robi się coraz upalniej. Studzimy buffy w strumieniu i uzupełniamy wodę przy górskich źródełkach. Strumień bije wprost ze skały, kłuje w zęby i mrozi brzuchy. Woda jest doskonała. 

Pod Soliskiem można kupić Radlera za 2,5 i pizzę za 7 euro. Słyszę nawet nieśmiałe pomruki, by na postoju obalić małe piwko. Czuć rozluźnioną atmosferę i obezwładniający upał. Nikt nas dziś nie goni, mamy aż nadto czasu i nawet zastanawiamy się, czy na leżakach, które dorwaliśmy, nie przespać dwóch godzin. Opalamy się beztrosko, póki nie zaczyna nas palić słońce. Już przeczuwamy, że będzie piekło.

Łukasz i Robert gonią nas w dalszą drogę, ale my, rozleniwione, decydujemy się zostać pod szczytem i poopalać nogi. Leżymy i walczymy. Ze sobą, z ambicją i młodzieńczym zrywem. Przecież nie przyjechałyśmy w Tatry, żeby się wylegiwać jak koty! Gonimy chłopaków i razem wchodzimy na szczyt (no dobra, każdy w swoim czasie i tempie). Na górze pamiątkowa fotka (wkrótce) i powrót. Słońce jak na złość przez cały dzień przypieka nas z prawej strony. Palą nas ręce, uszy i kark (nie wspominając o nosie). Nawet kefir tu nie pomoże. Na drugi dzień przyjdzie nam wylizywać rany po oparzeniach słonecznych. Ale i tak jest cudnie!

Szczęście jest w nas
Szczęście jest w nas © Eresse

Panorama Nowego Sztyrbskiego Jeziora
Panorama Nowego Sztyrbskiego Jeziora © Eresse

Panorama spod Skrajnego Soliska
Panorama spod Skrajnego Soliska © Eresse

Z przyjaciółmi i trudy wędrówki smakują lepiej
Z przyjaciółmi i trudy wędrówki smakują lepiej © Eresse

Aktywny wypoczynek
Aktywny wypoczynek © Eresse

Słowacki Giewont
Słowacki Giewont © Eresse

Tylko dziś jest twoje
Tylko dziś jest twoje © Eresse



Kategoria Tatry

Świat jest wielką księgą

  • DST 18.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 09:43
  • VAVG 1.85km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 185( 93%)
  • HRavg 124( 62%)
  • Kalorie 3297kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016
Uczestnicy

Świat jest wielką księgą
- kto nie podróżuje, czyta tylko jedną stronę.
Św. Augustyn


A pogoda jest kobietą - nieprzewidywalną i na przekór. Synoptycy zapowiadają słońce, upały i burze. A ja mam ze sobą dwie pary krótkich spodenek i jedną cienką koszulkę. Zabrałam przecież trzy pary długich spodni, skarpety narciarskie i czapkę, bo my w górach nigdy nie mamy pogody.

Wstajemy zgodnie o 5:30. Jeszcze nie wierzymy, że może być ciepło i bezchmurnie. Ze snu budzi nas sielska piosnka Luxtorpedy. Początkowo słyszę WYMARSZWYMARSZ, więc jak debil zrywam się z wyra. Okazuje się, że śpiewają coś innego, więc już spokojnie, na głębokich wdechach dochodzę do siebie. Szykujemy szybkie śniadanie i jemy w locie, by jak najszybciej wyjść na szlak.

Podróż jest niedługa i ekscytująca. To nasz pierwszy dzień w górach! Jest moc, szaleństwo i pożar w nogach. Wyruszamy z parkingu Doliną Kieżmarską Białej Wody - jest lekki wznios, kamienie i korzenie. Dużo cienia, chłód kamieni i mchów. Cud, miód i orzeszki. 

Jagnięcy Szczyt wyłania się zza innych bardzo późno. Choć jest charakterystycznym, mającym kształt piramidy szczytem zbudowanym z granitów, ja dostrzegam go dopiero, kiedy już na niego wejdę. Mam wątpliwości, która to górka, nawet gdy teraz patrzę na zdjęcia. Jacek, przydałbyś się Ty i Twoja busola! 

Dolna część stoków Jagnięcego Szczytu była dawniej wypasana. Nazwa Jagnięce lub Hala Jagnięca odnosiła się pierwotnie właśnie do dolnych fragmentów Jagnięcej Grani i wiązała się z wypasem jagniąt. Pierwsze wejście odnotowano 9 sierpnia 1793 r. Ciekawe, czy taternicy wchodzili z bukłakami z kozich pęcherzy i skórzanymi plecakami? Sam szlak na szczyt wybudowano w latach 1911–1912.

Czy jest trudno? Odrobinkę. Na szlaku pojawia się sekcja łańcuchów, która niedoświadczonym może nieco podnieść poziom adrenaliny, a także rynna, którą trzeba zejść (lub wejść) zależnie od kierunku marszu, niemniej szlak jest przystępny i niebywale widokowy. Naprawdę warto!

Za przepiękne zdjęcia dziękuję Łukaszowi (Pixon) i Madzi (chickenowa)
Czuję, że żyję!
Czuję, że żyję! © Pixon

Kieżmarskie Pleso
Kieżmarskie Pleso © Pixon

Łomnica
Łomnica © Pixon

Nie, tam nie idziemy :)
Nie, tam nie idziemy :) © Pixon

Towarzysz wędrówki
Towarzysz wędrówki © Pixon

Jagnięcy Szczyt
Jagnięcy Szczyt © Pixon

Skałki i kamyczki
Skałki i kamyczki © Pixon

Na wypasie
Na wypasie © Pixon

A kuku!
A kuku! © Pixon

Kieżmarskie Pleso
Kieżmarskie Pleso © Pixon


Kategoria Tatry