Trening
Dystans całkowity: | 886.60 km (w terenie 637.35 km; 71.89%) |
Czas w ruchu: | 67:29 |
Średnia prędkość: | 16.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.14 km/h |
Suma podjazdów: | 2266 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (84 %) |
Suma kalorii: | 17675 kcal |
Liczba aktywności: | 54 |
Średnio na aktywność: | 23.33 km i 1h 17m |
Więcej statystyk |
Naprawdę wracam do formy
-
DST
45.47km
-
Teren
40.00km
-
Czas
02:38
-
VAVG
17.27km/h
-
VMAX
41.89km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
191( 96%)
-
HRavg
149( 75%)
-
Kalorie 1633kcal
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zanim zaczniesz czytać, Surfin' Ju Es Ej :)
Tak się cieszę, że nie zmarnowałam tej niedzieli na siedzeniu przy komputerze i leżeniu na kanapie (bo przecież trzeba odespać i wypocząć przed kolejnym tygodniem w pracy).
Spięliśmy się z Pixonem, choć bardzo nam się nie chciało, i umówiliśmy się na trening. Ponieważ wiało jakby się ktoś powiesił, staraliśmy się unikać otwartych przestrzeni i asfaltów. Tak tak, nie widać tego na załączonych zdjęciach :)
Najpierw popędziliśmy do Łagiewnik. Wróć - najpierw przez Arturówek pojechaliśmy na górkę na Rogach. Pierwszy raz podjeżdżałam ją od tej kamienistej, zawalonej cegłami i innymi śmieciami strony, którą zwykle z górki zjeżdżamy. Uffff udało się, nawet Pixon był zaskoczony, że trzymam się tuż za nim. Kolejny punkt to wodopój przy Kaloryferze. Szybko napełniliśmy bidony/butelki i wjechaliśmy na jakąś pętlę, którą jechałam pierwszy raz. Trasa zaczyna się przy ulicy Wycieczkowej obok menażerii czy leśniczówki, jak kto woli - w każdym razie przez dropy i hopy do downhillu, prowadzi w głąb lasu aż do Kapliczek przez dwa strome podjazdy z mostkami i jeden szeroki zjazd. Taką pętlę przejechaliśmy dwa razy. Najpierw wspólnie, bym mogła zapoznać się z drogą i odbiciami, a później każdy w swoim tempie.
Kiedy skończyłam swój przydział, byłam tak wypompowana, że miałam już ochotę wracać do domu. Pixon obiecał mi jeszcze dwa podjazdy i powrót. Ale uśmiechał się przy tym szelmowsko i widziałam, że coś knuje. Tak mnie wyprowadził w pole, że jakimiś bezdrożami i polami dojechaliśmy na Malinkę.
Spaliłam już sporo energii, ale miałam wrażenie, że z rozgrzanymi, trochę przepalonymi nogami znacznie lepiej mi się jeździ. Wjechaliśmy więc razem na pętlę i jakoś utrzymałam się Pixonowi na kole (tak, musiał dostosować do mnie tempo i trochę na mnie czekać, ale nie poddawał się, humory nam dopisywały). Myślę, że był ze mnie zadowolony :)
Na drugie okrążenie już się nie zdecydowałam. Padłam na trawę jak trup i leżałam na słońcu tuż obok stawu. Kiedy po mnie przyjechał, nie miałam siły ruszyć nogą. Poleżałam jeszcze chwilę i w końcu zmusiłam się do wstania. Do domu wracałam już ostatkiem sił, miałam wrażenie, że uszło ze mnie całe paliwo - jak w samochodzie, który zaczyna zwalniać, chociaż dodajesz gazu. Byłam tak głodna, że mogłabym zjeść wszystko - lodówkę, stare trampki, siodełko. Do domu wtoczyłam się jak zombie.
Był ogień na trasie!
PS. Kocham te momenty, kiedy już zrzucam kask, ciuchy rowerowe, mogę się umyć i walnąć do łóżka bez tchu. Czuję wtedy totalną, niezmierzoną błogość. Nawet jedzenie smakuje lepiej. No i kocham trenować z bratem, bo nikt nie motywuje mnie tak jak on :)
Like American Dream © Eresse
Na bezdrożach © Eresse
Towarzysz podróży © Eresse
Kategoria Trening
Wracam do formy
-
DST
23.09km
-
Teren
23.09km
-
Czas
01:16
-
VAVG
18.23km/h
-
VMAX
37.30km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
HRmax
184( 92%)
-
HRavg
152( 76%)
-
Kalorie 706kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiecie jak to jest, kiedy siedzicie cały tydzień w biurze: to samo biurko, krzesło, monitor, zgięte nogi. I tak ciągnie na rower, że aż nie można wysiedzieć. Lekarstwem mogą być codzienne dojazdy do pracy na dwóch kółkach. Ale w końcu i tak przychodzi dzień, kiedy trzeba się wyszaleć.
W piątek zamiast na wieczór wyskoczyć do miasta, wskoczyłam na siodło i popędziłam do Łagiewnik. Objechałam kilka pętli, podjechałam najpopularniejsze podjazdy, poćwiczyłam zjazdy. Z dumą stwierdzam, że teraz żaden już nie stanowi dla mnie wyzwania. Pozostaje tylko przerzucić się na enduro i poskakać na dropach :)
Kategoria Trening
Objazd trasy na Malince
-
DST
27.05km
-
Teren
27.05km
-
Czas
01:52
-
VAVG
14.49km/h
-
VMAX
37.67km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Kalorie 489kcal
-
Podjazdy
301m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obiecaliśmy sobie na weekend rowerowe wycieczkowanie, ale ponieważ było gorąco jak w kotle, musieliśmy nieco przeobrazić koncepcje. W niedzielę późnym popołudniem pojechaliśmy na objazd trasy na Malince.
Pixon mobilizował mnie do zjazdu z progu. Długo nie mogłam się przełamać, musiałam sprawdzić, czy rower zawadza korbą, a jeśli tak, to czy da się jakoś podskoczyć, zeskoczyć, przeżyć. Wzięłam długi rozpęd i niemal z sercem w gardle podjechałam do krawędzi, myśląc: "Monika, zostaw te hamulce". Podjechałam i walczyłam "Hamuj. Nie. No hamuj" i jakoś się sturlałam. Za trzecim razem nie było już strasznie, ale ekscytująco. Nawet nie trzeba się tam wybijać, wystarczy po prostu nie zawadzić pedałami i mocno odchylić się za siodło. Mam nadzieję, że jak wrócę tam na kolejny trening, znów będę miała odwagę zjechać - bo choć zdjęcie tego nie oddaje, stopień sięga niemal korby i można się tam ładnie zawiesić. A dalej stromo spada i trochę się leci po piachu i koleinie.
W głębi lasu chłopaki przygotowali sympatyczną niespodziankę w postaci northshore. Wprawdzie na razie o wiele za wysoko, ale w planach mają obniżenie skoku. I dobrze, bo to przecież cross-country a nie downhill. Jednym słowem kawał dobrej roboty!
Pixon nawet nie odczuł różnicy © Magdalena Wójcik
Monia, cho! Tylko nie zawadź korbą © Magdalena Wójcik
Madzia też dała radę! © Magdalena Wójcik
Praktyka czyni mistrza © Magdalena Wójcik
Budowa dropu na trasie Medycycling © Magdalena Wójcik
Kategoria Trening
Krótki trening i piwo
-
DST
14.92km
-
Czas
00:41
-
VAVG
21.83km/h
-
VMAX
39.02km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Kalorie 350kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Choć byłam zniszczona po całym dniu w pracy i na zajęciach, a upał jeszcze dobijał mój organizm, gdy tylko dostałam cynk o krótkim wypadzie na rower, od razu zdecydowałam się na wyjście. Szybki powrót do domu, obiad, przebierka i już pędziłam do Łagiewnik. Zanim doczekałam się towarzystwa z centrum, zdążyłam objechać pętlę zeszłorocznego wyścigu niepodległości.
Kiedy dotarli, okazało się, że bardziej mają ochotę napić się piwa w ten upał, niż kręcić kilometry. Rozsiedliśmy się więc pod parasolem i sączyliśmy zimne trunki.
Do domu wracałam już o zmroku. Musiałam zdążyć przed całkowitym rozładowaniem się baterii w lampce, więc na niektórych fragmentach gnałam 31 km/h
Kategoria Trening
Rozjazd po AMP-ach
-
DST
26.84km
-
Teren
25.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
15.34km/h
-
VMAX
38.70km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Kalorie 526kcal
-
Podjazdy
656m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czułam niedosyt po AMP-ach w Jeleniej Górze. To znaczy trasa była ekstra - techniczna jak cholera, niebezpieczna i zabłocona. Impreza rónież na najwyższym poziome. Tylko ja pojechałam jak ostatnia łamaga i nawet nie zakwalifikowałam się do wyścigu głównego.
Dziś, żeby poczuć się trochę lepiej z samą sobą, wybrałam się w towarzystwie Magdy na mały rozjazd do Łagiewnik. Chciałyśmy poćwiczyć zjazdy, ale okazało się, że po przejechaniu Parku Paulinum Łagiewniki nie robią już wrażenia.
Gdzieś przy końcu singla na niebieskim szlaku w Łagiewnikach :) © Eresse
Stawik © Eresse
Ten sam stawik © Eresse
Kategoria Trening
Pierwszy trening
-
DST
36.68km
-
Teren
36.68km
-
Czas
02:15
-
VAVG
16.30km/h
-
VMAX
33.08km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
179( 90%)
-
HRavg
131( 66%)
-
Kalorie 1431kcal
-
Podjazdy
643m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mniej więcej do 16:00 snułam się po domu jak widmo i tylko szukałam wymówek, by nie iść na rower. Dziwne, co?
Co tu dużo mówić - wiało, padało, nie było pogody. Ale wreszcie podjęłam decyzję i o 17 byłam już za furtką. Miał do mnie dojechać Rafał, więc żeby jakoś wykorzystać czas, zrobiłam sobie małą rozgrzewkę i wyjechałam mu na spotkanie. Ostatecznie dotarłam aż do Drewnowskiej.
Stamtąd, już we dwoje, pojechaliśmy do Łagiewnik. Wybrałam mój ulubiony niebieski szlak od Arturówka, który prowadzi szybkm singlem do Okólnej. Dalej pokierowałam Rafała na zielony szlak w okolicy stawu (trasa junior cup'a). Obiecałam mu, że go wykończę i przeciągnęłam po pobliskich górkach. Oczywiście w okolicy "wąwozów" pomyliłam ścieżki i wyniosło mnie na zakręcie. Jeszcze nie pojechałam na zawody, a już mam zdarte przedramię i łokieć :)
Dojechaliśmy do kapliczek i ulicą Wycieczkową skierowaliśmy się na Arturówek. Słońce zachodziło piękną czerwienią.
O tej porze powinno się wracać z roweru © Eresse
W związku z rywalizacją European Cycling Challenge 2014 testuję Endomondo. Jednakże dostrzegam dysproporcje między wskazaniami licznika, pulsometru i rzeczonego Endomondo :)
Kategoria Trening
Kategoria Trening
Kategoria Trening
Kategoria Trening