Projekt: chillout!
Dystans całkowity: | 3033.28 km (w terenie 916.42 km; 30.21%) |
Czas w ruchu: | 162:34 |
Średnia prędkość: | 17.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.87 km/h |
Suma podjazdów: | 923 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 145 (73 %) |
Suma kalorii: | 15069 kcal |
Liczba aktywności: | 69 |
Średnio na aktywność: | 43.96 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
Las Wilamowski - Piorunów - Górka Pabianicka
-
DST
74.00km
-
Teren
20.00km
-
VMAX
29.80km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Las Wilamowski
-
DST
65.01km
-
Czas
03:40
-
VAVG
17.73km/h
-
VMAX
31.94km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tablica informacyjna Lasów Państwowych :) © Eresse
Pojawiły się pierwsze grzybki © Eresse
Oczko wodne © Eresse
Świat jest pełen Marianów © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
Las Tuszyn
-
DST
50.45km
-
Czas
02:38
-
VAVG
19.16km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Pętla po Górce Pabianickiej
-
DST
24.77km
-
Czas
01:11
-
VAVG
20.93km/h
-
VMAX
30.44km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Tour de Konstantynów
-
DST
41.36km
-
Czas
02:07
-
VAVG
19.54km/h
-
VMAX
35.89km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Projekt: chillout!
Fragmentem Parku Krajobrazowego Wniesień Łódzkich - Klęk, Dobra i Kalonka
-
DST
53.67km
-
Czas
03:10
-
VAVG
16.95km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miło przypomnieć sobie dawne trasy, które kiedyś towarzyszyły mi niemal na każdej wycieczce rowerowej. Największą bolączką było niestety przedzieranie się przez miejską dżunglę, bo jazdy po parku i okolicznych wsiach wyszło nam może 20 km. Organizm po powrocie ze Szwecji był mocno przetrenowany i dało się odczuć ogólne zmęczenie. Miałam wrażenie, że nie jadę, ale walczę z rowerem.
Kategoria Projekt: chillout!
#5 - Na koneckim szlaku - Wisienka na torcie
-
DST
107.99km
-
Czas
05:21
-
VAVG
20.19km/h
-
VMAX
45.21km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Podjazdy
923m
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jest nowy rekord 2018 roku. Sto kilometrów z lekkim hakiem. Mam nadzieję, że w tym sezonie to nie jest moje ostatnie słowo :-)
Dzisiejszą wycieczkę zaczęliśmy dobrą rozgrzewką - pięciokilometrowym podjazdem na Wąsosz. Później jeszcze trzy ostre podjazdy w okolicach Czarnieckiej Góry i Błotnicy, i noga była już dobrze rozgrzana. W Lutej poszukiwaliśmy wieży widokowej. Jak się okazało, wieża została ale już tylko na mapie.
Jedną z ciekawszych kondycyjnie tras jest z pewnością droga od wsi Szałas do miasteczka Odrowąż. Prowadzi bowiem w prostej linii przez górki i dołki ziemi koneckiej. Długi podjazd urozmaica za chwilę szybki zjazd. Jest interwałowo i w dobrym tempie. Ma się też ciągle przed oczami górkę, na którą trzeba będzie podjechać, a później miłą nagrodę, gdy zaczyna się zjeżdżać. Finisz w Odrowążu pod kościół parafialny pw. św. Jacka i św. Katarzyny z XVI na tętnie >170 :-)
Tam kilka minut przerwy na słodką bułkę zakupioną w Domu Ludowym i dalej w trasę, by nie studzić mięśni.
Pierwszy kryzys przychodzi na pięćdziesiątym kilometrze, pod sklepem w Niekłaniu. Jest gorąco, nie ma gdzie zjeść obiadu, ogarnia nas znużenie. Ja kupuję kiełbasę i herbatniki, Jacek przegryza batonik i lody. Do domu jeszcze daleko.
Za Furmanowem wjeżdżamy na leśną drogę. Nie ma piasku, są za to ścinki leśne i kamienie. Droga wznosi się łagodnie, ale na tyle uciążliwie, by jazda okazała się wymagająca i męcząca. Po drodze mijamy kilka rozwidleń, ale łatwo trzymać się głównej drogi, bo jest dobrze utrzymana i niezarośnięta. Podjazd kiedyś się kończy, przejeżdżamy grzbietem po wertepach i zaczynamy zjazd. Przypomina to nieco zawody w slope style, bo raz za razem wpadamy przednim kołem w spory dołek i wyjeżdżamy z niego, by wpaść w kolejny. Później zjeżdżamy po kamieniach i koleinach. Kiedy już nadgarstki bolą nie do wytrzymania, a w łydkach łapią skurcze, wjeżdżamy do wsi Skłoby, spacyfikowanej w 40. roku XX wieku przez niemieckiego okupanta. Wtedy, w nocy schwytano ponad 260 mężczyzn i po przesłuchaniach rozstrzelano w pobliskim lesie. Rannych dobijano bagnetami, a według niektórych źródeł także wrzucanymi do mogił granatami. Dziś wieś nie wydaje się już tak wyludniona, ale ślad dawnej makabry pozostał. Ciała przeniesiono na cmentarz wojenny, urządzony przy szosie Szydłowiec–Przysucha.
Ze Skłobów jedziemy już bez mapy na Radestów, Borkowice, Krasną Górę i Kuźnicę. W Ruskim Brodzie czujemy, że to już blisko. Ostatnie 20 km wypada nam doskonałym, równiutkim jak stół asfaltem przez piękne, pachnące żywicą lasy sosnowe. Przez cały dzień tak dobrze żarło, że nawet nie miałam czasu na zdjęcia.
Do domu przyjechałam umęczona, opalona i szczęśliwa. Nadawałam się już tylko do mycia.
PS. Ja naprawdę nie wiem, jak w 2014 roku zdołałam zrobić 200 km jednego dnia. Nie wiem, Andrzej. Nie wiem.
Na Skłoby © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
#4 - Na koneckim szlaku - Komaszyce i Paruchy
-
DST
36.11km
-
Czas
02:09
-
VAVG
16.80km/h
-
VMAX
37.67km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po silnych protestach moich nóg zadecydowaliśmy o skróceniu trasy i dłuższym odpoczynku nad wodą. Trasa więc krótka, widokowa, z niesamowitymi krajobrazami na górce koło Komaszyc (tuż obok lotniska). Zakończyliśmy wycieczkę plażowaniem nad Starą Kuźnicą.
Wzdłuż pasa startowego © Eresse
Komaszyce © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
3# - Na koneckim szlaku - Białaczów i Bedlno
-
DST
50.16km
-
Czas
02:48
-
VAVG
17.91km/h
-
VMAX
33.97km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nieubłaganie pojawił się kryzys. Noga nie podawała, humor nie dopisywał. Miałam ochotę gryźć i kąsać. To pięćdziesiąt kilometrów urodziło się w ogromnych trudach i naprawdę potrzebowałam odpocząć.
Raczej z grymasem przejechałam przez Jeżów i Sobień, choć Jacek starał się dodać mi otuchy i zachęcał do jazdy.
W Białaczowie obejrzeliśmy pałac, który został wybudowany dla Marszałka Sejmu Wielkiego i jednego z twórców Konstytucji 3 Maja, Stanisława Małachowskiego, a który po roku 1944 został przejęty na rzecz Skarbu Państwa i umieszczono w nim szkołę. Po remoncie obiektu w końcu lat 60-tych pałac przejął Dom Opieki Społecznej, niestety dziś nikt już w nim nie urzęduje i budynek popada w ruinę.
Z Białaczowa pojechaliśmy na Ossę, mijając złote pola zbóż i ukwiecone łąki. Dużo było tego dnia terenów rolnych i wiosek. Ciekawie było obserwować, jak toczy się życie w tych miejscach, witać obcych ludzi i podziwiać skromne, ale dobrze utrzymane ogródki. W Kopaninach przejechaliśmy obok fabryki ceramiki. W Bedlnie i Bedlenku jeszcze na dobicie trafił się podjazd, więc do Końskich już niemal się czołgałam.
Pałac w Białaczowie - szkoda, że popada w ruinę © Eresse
Poraj © Eresse
Wiejskie mruczki © Eresse
Hejka © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!
2# - Na koneckim szlaku - Sielpia i Czarniecka Góra
-
DST
52.96km
-
Czas
02:48
-
VAVG
18.91km/h
-
VMAX
53.87km/h
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ufff, gorąco! Ale nie ma opierdzielania się. Zamiast grzać tyłki na plaży w Sielpi, mijamy ją czym prędzej, uciekając przed tłumami turystów i kierujemy się w całkiem niezłych humorach na Miedzierzę. Tam szybkie zdjęcie kościoła w stylu neoromańskim, trójnawowego, zbudowanego z kamienia - bardzo typowego dla tych stron budulca. Dalej droga wypada nam na Cisownik. I tu zaczyna się pierwszy poważniejszy podjazd. Niby nie jest stromo, ale długo i na tyle upierdliwie, że czuje się w nogach, jak opona klei się do asfaltu. Później krótki zjazd na Przyłogi i za chwilkę, już na wysokości Kamiennej Woli zaczyna się to, po co tak naprawdę przyjechaliśmy w te okolice. Gniemy korby na podjeździe na Modrzewinę. Tu już odczuwalnie stromo.
Ja wiem, że jak ktoś ten opis czyta, to brzmi prawie jak wjazd na Przełęcz Karkonoską. No oczywiście nie ma co porównywać, ale w tych stronach jest to jeden z najbardziej wymagających podjazdów.
Most na Sielpi © Eresse
Sielpia © Eresse
Miedzierza © Eresse
Kategoria Projekt: chillout!