Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Praca

  • DST 18.32km
  • Czas 00:53
  • VAVG 20.74km/h
  • VMAX 37.67km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano: 22.07.2012


Kategoria Praca

Pokonać lenistwo

  • DST 23.64km
  • Teren 23.64km
  • Czas 01:15
  • VAVG 18.91km/h
  • VMAX 33.08km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 lipca 2012 | dodano: 19.07.2012

Po niemal dwutygodniowej (sic!) przerwie zebrałam się wreszcie na mały trening. Cudownie było znów poczuć siodło i pracę mięśni. Miałam wrażenie, że rower mknie jak naoliwiony wehikuł. Dobra passa jednak szybko minęła, siły uszły na kolejnym podjeździe, spadł deszcz i zagrzmiały pierwsze gromy. Wróciłam do domu w towarzystwie błota, tęczy i przewalającej się po niebie burzy.


Kategoria Trening

Powrót do rzeczywistości

  • DST 70.30km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 23.30km/h
  • VMAX 47.99km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano: 09.07.2012

Jak zwykle budzik zadzwonił wcześniej, niż tego oczekiwaliśmy. Trzeba się było zwlec z łóżek, zjeść śniadanie i wrócić do Łodzi :(

Śniadanie mistrzów © Eresse


Obawialiśmy się upału, a zaskoczyło nas zimne, wilgotne powietrze. Przez chwilę nawet kropił deszcz. Byłam zmęczona, obolała i niewyspana.


Kategoria Projekt: chillout!

Projekt: chillout!

  • DST 98.55km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 21.12km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 lipca 2012 | dodano: 09.07.2012

Wakacje w pełni, upały doskwierają, pojawia się złota opalenizna. Najwyższy czas spożytkować wolne dni i odpocząć od miejskiej dżungli.

W ten weekend udało nam się wprosić do Pauliny i Pawła na grilla na działkę. Ponieważ leży ona pod samą Rawą Mazowiecką, mieliśmy z Łodzi nie lada przeprawę.

Z Pixonem wyruszyłam kilka minut po ósmej, by na dziewiątą zajechać do Andrespola. Tam zgarnęliśmy Chickenową i ruszyliśmy w upale. Za Koluszkami miał po nas wyjechać Paweł, by wskazywać dalszą drogę. Staraliśmy się trzymać tempo, choć jazda w temperaturze ponad trzydziestu stopni to istna mordęga! W Koluszkach zjedliśmy pierwsze lody dla ochłody i kilka kilometrów dalej dołączyliśmy do Pawła.

Byliśmy już prawie na miejscu, gdy tuż za nami rozległo się wołanie: "lewa wolna!" W pierwszej chwili zdziwiłam się, że mieszkańcy wsi operują takimi formułami i posłusznie zjechałam na prawo. Obok mnie śmignęli Paulina i Łukasz na szosach, i wszystko stało się jasne :)

Szybko wypakowaliśmy rzeczy i wróciliśmy na siodła, by zwiedzić trochę Rawę. Paulina i Paweł zabrali wycieczkę nad przepiękny zalew:

Zalew Tatar © Eresse


W parku dzieci nie przegapiły placu zabaw:
Ja mam dwadzieścia lat, ty masz dwadzieścia lat... © Eresse


A na końcu obejrzały ruiny zamku Książąt Mazowieckich:
Zamek Książąt Mazowieckich © Eresse


Później zaopatrzyliśmy się w pobliskiej Biedronce i sklepie regionalnym, gdzie dorwałam piwo jagodowe. Pixonowi chyba nie zasmakowało
Yummy! © Eresse


Na działce czekały na nas same atrakcje: basen, grill, kąpiel w stawie, borówki, leżakowanie. Czego chcieć więcej?
Lato w pełni © Eresse


Czas płynął nieubłaganie, a nam coraz mniej chciało się wracać do domu. Ostatecznie, rozleniwieni do granic możliwości, postanowiliśmy wykorzystać serdeczność naszych gospodarzy i zostać na noc. Paulina i Łukasz musieli wracać do Łodzi, a my zostaliśmy z Pawłem. Dopiekliśmy kolejną porcję kiełbasek i późnym wieczorem odwiedziliśmy jeszcze raz centrum.
Wieczór nad zalewem © Eresse


Było ciepło, bezwietrznie i burzowo. Czuło się w powietrzu nadchodzącą zmianę pogody. Nad zalewem kręciło się sporo wczasowiczów i imprezowiczów, kilka osób nawet zażywało wieczornej kąpieli. Gdy w oddali zaczęło się błyskać, zwinęliśmy manatki i wróciliśmy na działkę.

Paweł wpadł na genialny pomysł. Już po chwili rozpieraliśmy się wygodnie w leżakach na tarasie, podziwiając kolejne wyładowania atmosferyczne niczym najlepszy film kinowy. Szamani, Pixon z Magdą, próbowali nawet przyciągać pioruny:
Ghostbusters © Eresse


Zasnęliśmy dopiero późną nocą z nastawionymi na siódmą budzikami-mordercami.


Kategoria Projekt: chillout!

Praca

  • DST 20.51km
  • Czas 00:58
  • VAVG 21.22km/h
  • VMAX 38.05km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 lipca 2012 | dodano: 06.07.2012

Dziś pierwszy raz pojechałam do pracy rowerem. I oczywiście mnie zmoczyło. W środę i czwartek żar lał się z nieba. Dziś z nieba lała się woda.


Kategoria Praca

Tam i z powrotem

  • DST 18.03km
  • Czas 00:51
  • VAVG 21.21km/h
  • VMAX 30.44km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano: 02.07.2012

Odwiozłam Magdę aż do parku Poniatowskiego i wróciłam do domu. Jakiś pan chciał się ze mną ścigać, ale chyba odpuścił sobie na podjeździe.



Pi­jani zwy­cięstwem po­padają w nałóg.

  • DST 10.27km
  • Teren 10.27km
  • Czas 00:39
  • VAVG 15.80km/h
  • VMAX 33.07km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano: 30.06.2012

Pi­jani zwy­cięstwem po­padają w nałóg, a pycha osłabia ziemię pod stopami zwycięstwa. Tak, tak, wiem. Ale muszę się pochwalić! Zdobyłam II miejsce w Akademickich Mistrzostwach Województwa Łódzkiego i V miejsce w kategorii Open w Medicycling MTB CUP. Jestem z siebie dumna.

Po tym nieskromnym wstępnie warto napisać słów kilka o dniu minionym. Z Pixonem wyjechaliśmy z domu po 10 - w powietrzu wisiało parne powietrze, nie było więc warto się spieszyć. Musieliśmy tylko zdążyć na Malinkę do 11.30, by zgłosić się do biura zawodów. W połowie drogi przypomniałam sobie o braku dokumentów, ale na szczęście nie były potrzebne. Odebraliśmy fajne koszulki i chipy, pokręciliśmy się trochę wśród znajomych i oczekiwaliśmy startu.

Kobiety zaczynały o 13.15, więc postanowiłam z dziewczynami rozgrzać się na trasie. Przejechałyśmy spokojnie jedno okrążenie i za kilka minut zawołano nas na start. Żar lał się z nieba, wszyscy błyszczeli od potu i dyszeli jak lokomotywy. Szczęśliwym trafem stanęłam w drugim sektorze i zaczynałam z dobrej pozycji.

Panowie przygotowali dla nas nawet specjalne transparenty

doping (nie)legalny © Eresse


Miałyśmy też prywatnych fotografów :)
Paparazzi czuwa © Eresse


Ruszyłyśmy z kopyta. By nie wypaść z czołówki, musiałam trochę dokręcić i szybko się zmęczyłam. Zawodniczki rozciągnęły się w sznureczek i szybko dało się zauważyć granicę między słabszymi i silniejszymi dziewczynami. Świadomość dwóch (a nie trzech!) okrążeń dodawała mi skrzydeł. Wiedziałam, że muszę jechać za wszelką cenę i to najszybciej jak się da. Było kilka niebezpiecznych momentów, gdy stromy zjazd kończył się głębokim piachem, ale udało mi się utrzymać równowagę. Najgorsze okazały się podjazdy. Serce waliło mi jak oszalałe, twarz napuchła od gorąca, a całe ciało przechodziły dreszcze.

Ogień! © Eresse


Chwilowa przewaga © Eresse


Przez połowę ostatniego okrążenia trzymałam się tuż za Anią, niekiedy siedziałam jej na kole (przepraszam!), a niekiedy zostawałam gdzieś z tyłu. Nie byłam w stanie jej wyprzedzić, ale też nie chciałam jechać dużo wolniej. Na metę wpadłam ostrym sprintem, słysząc dumny głos Pixona :). Z wdzięcznością przyjęłam gratulacje, padłam na trawę i wcale nie miałam ochoty się gdziekolwiek ruszać.

Gdy już trochę odpoczęłam, zgarnęłam rzeczy i ruszyłam w stronę dziewczyn. Okazało się, że zorganizowały prysznic polowy i myły się nawzajem jak troskliwe małpki. Dołączyłam więc do publicznej myjni, nie zwracając uwagi na zaciekawionych gapiów :)

:) © Eresse


Pixonowi niestety znów nie dane było ukończyć wyścigu, bo na drugim (czy może pierwszym?) okrążeniu zerwał łańcuch. Biedak.

W trakcie oczekiwania na tombolę i dekorację zrelaksowaliśmy się w miejskim kąpielisku. Gdy wyczytali moje nazwisko i zaprosili na podium, ociekałam wodą i chlupało mi w butach. Kroczyłam jednak z uśmiechem i dumą :)
Moje pierwsze podium © Eresse


Myślę, że nikogo nie zaskoczy wiadomość, kto odebrał główną nagrodę i będzie smażyć tyłek na wspaniałej plaży w Chorwacji, co Karotti :)

We are the Champions! © Eresse


WYNIKI OPEN


Kategoria Medicycling MTB CUP

Akademickie Mistrzostwa Województwa tuż-tuż!

  • DST 59.06km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 36.24km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 czerwca 2012 | dodano: 28.06.2012

Uff... Zmęczyłam się i to porządnie. Nie marudziłam, by nie dać mężczyznom tej satysfakcji.

Z Pawłem spotkałam się przy Zgierskiej i razem popędziliśmy na Malinkę (oczywiście terenem, bo jakżeby tak na górskich rowerach mknąć asfaltami). Tam dołączył do nas drugi Paweł i wspólnie objechaliśmy pętlę sobotniego wyścigu MTB CUP. Pierwszą dla wybadania terenu, drugą już każdy na własną rękę. Szybko zostałam z tyłu i, choć na trasie byłam już dwa razy, zgubiłam się na którymś zakręcie. Na szczęście łatwo spostrzegłam błąd i wróciłam na właściwy szlak. Trasa nie jest trudna (a już na pewno nie po Przesiece!). Za to wymagająca wydolnościowo - można się zmęczyć na kilku podjazdach, zakopać po wentyl w piachu i złapać kilka kleszczy. Są jednakże odcinki, gdzie spokojnie można odpocząć i złapać oddech.

Po Malince Paweł zaproponował wycieczkę na wzniesienia. Trasa równie przyjemna jak towarzystwo, więc nawet nie odczułam, gdy upłynęły trzy godziny i trzeba było wracać do domu.


Kategoria Trening

Nowe Chrusty - oj daleko

  • DST 84.86km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.74km/h
  • VMAX 41.89km/h
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 czerwca 2012 | dodano: 25.06.2012

Od dawna już planowałam wybrać się w odwiedziny do Marzenki - a ponieważ mieszka daleko, ciągle odwlekałam decyzję. Ostatecznie padło na piękną, słoneczną niedzielę.

W towarzystwie Pixona wyjechałam z domu. Z moim bratem rekreacyjnie się nie jeździ, więc do Andrespola zajechaliśmy z prędkością średnią 25 km/h. Na którymś skrzyżowaniu dołączyła do nas Chickenowa i razem udaliśmy się w stronę Borowej. Pojechaliśmy szerokim duktem przez rozległy las sosnowy.

Rozstaliśmy się już w Borowej, skąd ja i Marzena udałyśmy się do niej na obiadek, a Pixon i Chickenowa wrócili do Andrespola. Po godzinnym odpoczynku zebrałyśmy się do Łodzi.

Las koło Gałkowa © Eresse

Lato w pełni fot. Łukasz Sompoliński © Eresse


Kategoria Projekt: chillout!

Łagiewniki

  • DST 27.22km
  • Teren 27.22km
  • Czas 01:29
  • VAVG 18.35km/h
  • VMAX 33.67km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Róża pustyni - sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 czerwca 2012 | dodano: 22.06.2012

Rześkie powietrze i duuuużo pod górkę :)

Chyba nie miałam dziś formy.


Kategoria Trening