Czerwona Ławka 2 352 m n.p.m. (Priečne sedlo)
-
DST
26.00km
-
Teren
26.00km
-
Temperatura
24.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Dziś budzik dzwoni o 5:30. Kiedy go słyszę, mówię sobie - uwielbiam góry! uwielbiam wstawać o świcie! niemożliwe nie istnieje! I ziewając powłóczę do toalety. To niesamowite, jak wielką moc ma Twoja pasja i jak wiele jesteś gotów dla niej poświęcić. To ona odkrywa w Tobie pokłady mocy, o której nie masz pojęcia, jest magią i motorem działań. I naprawdę jeśli tylko chcesz, możesz osiągnąć wszystko.
Początek © Eresse
Na naszej mapie turystycznej Tatr Wysokich pozostały już tylko dwa nieodkryte przeze mnie miejsca: Czerwona Ławka i Sławkowski Szczyt. Ponieważ prognozy zapowiedziały na dziś doskonałe warunki pogodowe, zdecydowaliśmy się na zdobycie tej niższej, ale o niebo trudniejszej trasy.
Na Czerwoną Ławkę prowadzą jedne z najdłuższych łańcuchów w Tatrach, sama zaś przełęcz nazwana została w 1956 r. przez Jana Alfreda Szczepańskiego „słowackim Zawratem”. Przez wiele lat szlak ten był jednokierunkowy, w 2013 r. zamontowano dodatkowe łańcuchy i klamry umożliwiające bezpieczne przejście w obu kierunkach. Bezpieczne... Tak. Jak cholera.
Naszą przygodę rozpoczynamy w Starym Smokowcu, do którego dowozi nas elektriczka. Za stacją przechodzimy przez główną ulicę i mijamy dolną stację kolejki torowej na Hrebienok. Tutaj rozpoczyna się zielony szlak. Jest to najkrótsza i najszybsza droga. Na Hrebienioku wchodzimy na szlak czerwony - fragment Magistrali Tatrzańskiej. Ścieżka jest utwardzona, nieco kamienista, ale wznosi się łagodnie i jest szeroka, można się na tym fragmencie jeszcze nagadać i odpocząć.
Magia mgieł © Eresse
Kocham! © Eresse
Wodospad © Eresse
Wkrótce spacerowa droga doprowadza nas do rozdroża. Możemy skręcić w prawo i dojść do Chaty Rainera lub w lewo do Zbójnickiej Chaty. Jest też droga na wprost po kamiennym chodniku - szlak czerwony i zielony - która kieruje do Schroniska Zamkowskiego. To tu jemy drugie śniadanie i przepakowujemy sprzęt. Jacek nie decyduje się na atak szczytowy, dziś jest moim szerpą :))))
W drodze © Eresse
Przed nami © Eresse
Górskie kwiaty © Eresse
Teryho Chata gdzieś w górze © Eresse
Ja i Łukasz pniemy się dalej zielonym szlakiem przez Dolinę Małej Zimnej Wody. Jest jak za starych dobrych lat, gdy razem zapuszczaliśmy się w góry.
Gdzieś wysoko w oddali majaczy schronisko. My już wiemy, że nie jest tak blisko, jak się w pierwszej chwili wydaje. Nasłuchaliśmy się od przyjaciół, jak ciężko, jak długo i jak stromo się do niego podchodzi. Wiemy, co nas czeka. I może właśnie dzięki temu przechodzimy ten fragment bezboleśnie i bardzo sprawnie. Stajemy pod schroniskiem i patrzymy na siebie z minami: Ale jak to? To już?
Teryho Chata © Eresse
Na rozdrożu © Eresse
Widok przesłaniają nam chmury. Niekiedy zza zasłony wyłaniają się szczyty i fragment jeziora. Nie możemy więc w pełnej krasie zobaczyć szczytów, które okalają jezioro. Robimy krótki postój na obiad i i idziemy dalej.
Dolina Pięciu Stawów Spiskich © Eresse
Na podejściu pod Czerwoną Ławkę mapa ostrzega przed trzema niebezpiecznymi miejscami. Nie wiem, które to. Wszystkie są ekstremalne. Podejście po niemal pionowej ścianie zabezpieczają łańcuchy. Jest kilka wariantów tras i trudno wybrać najłatwiejszą. Nie ma takiej. Na szczęście skała ma wgłębienia i małe wcięcia na stopy. To ekspozycja robi całą robotę, bo gdy się odwracasz, za plecami widzisz przepaść i skały ostre jak noże.
Tu jeszcze nie wiem, co nas czeka © Eresse
Na całym podejściu najgorzej radzę sobie z drabinką. Klamry są śliskie i nachylone, trzęsą mi się nogi. Chyba mam atak paniki. Łukasz ubezpiecza mnie na całym podejściu, gdzieniegdzie podpowiada, jak ułożyć bezpiecznie stopę. Bardzo się o mnie troszczy i niemal czuję, jaka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach. Jeśli coś nam się stanie, ani on, ani ja nie darujemy sobie do końca życia. Spinam się w sobie i za wszelką cenę chcę przetrwać. Dam radę. Dam.
Co kilka metrów, gdy tylko znajdę bezpieczną półkę, przystaję i łapię oddech, by się uspokoić. Łukasz bardzo mnie wspiera i cierpliwie czeka, gdy się zatrzymuję. Docieram na przełęcz z mozołem i strachem, wciąż powtarzając sobie, że w następne wakacje nigdzie nie jadę. Zostaję w domu i opalam się na balkonie. Tylko niech jeszcze ten jeden raz mi się uda.
Jest stromo © Eresse
Pogromca łańcuchów © Eresse
Ściana płaczu © Eresse
Wciąż do góry © Eresse
Na przełęczy jest ciasno. Na szczęście nie ma prawie nikogo. Robimy szybkie zdjęcie i schodzimy niżej. Zejście jest łatwiejsze, ale nadal wymaga koncentracji. Skała jest krucha, łatwo stracić oparcie i ześlizgnąć się w niekontrolowany sposób. Dopiero przy Siwym stawie czuję, że odzyskałam nad sobą kontrolę.
Stamtąd przyszliśmy © Eresse
Tu wcale nie jest lepiej © Eresse
Górskie zęby © Eresse
Tatrzański Mordor © Eresse
Kozice © Eresse
Jestem zwycięzcą! © Eresse
Do Zbójnickiej Chaty docieramy około 13:30, gdzie czeka już na nas Jacek.
Jestem zmęczona i cieszę się, że znów mi się udało. Znów zakpiłam sobie z niebezpieczeństwa, pokazałam przed sobą, że dam radę. I że znów chcę to powtórzyć. Może na Orlej...?
Kategoria Tatry
Dolina Zimnej Wody
-
DST
14.00km
-
Teren
14.00km
-
Temperatura
15.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Dolina Zimnej Wody to największa ze słowackich dolin tatrzańskich po tej stronie Tatr. Ma aż 10 km długości, a jej dnem płynie Biała Woda (Biela voda), która po połączeniu się z Rybim Potokiem tworzy rzeczkę Białkę, będącą prawym dopływem Dunajca. W XIX w. dolinę zaczęli odwiedzać turyści, głównie Polacy. To właśnie tędy chodzono na Rysy! Na Polanie pod Wysoką, pod potężnymi ścianami Młynarza znajduje się jedyne w całych słowackich Tatrach Wysokich obozowisko namiotowe dla taterników.
Nad wodą wielką i czystą © Eresse
Dziś dolina cieszy się dużym zainteresowaniem turystów, ponieważ można ją odwiedzić nawet w czasie niepogody. Jest piękna o każdej porze roku i nawet deszcz nie zakłóca jej urody. Nad potokiem unosi się mgiełka wody, latają świtezianki, a woda jest przejrzysta i zimna. Na kamieniach kotłują się bałwany, woda spływa wartko i głośno.
Toń przejrzysta © Eresse
Dolina wodospadów © Eresse
Wzburzona toń © Eresse
Woda się piętrzy i wzdyma © Eresse
Szlak jest wąski, więc nacieszyć się chwilą można jedynie w niewielu punktach - u zejścia nad brzeg lub na drewnianych kładkach (tarasach) widokowych. My jesteśmy w tej Dolinie już drugi raz i nic a nic nam się nie znudziła.
Doliną idziemy aż do Schroniska Reinera. Zatrzymujemy się tam na lekki posiłek. Nagle z zrośli wybiega lis i kręci nam się koło nóg. Jest płochliwy, ale nie ucieka przed turystami. Głód zwycięża strach. Magda dzieli się z lisem swoją kanapką, a ludzie robią zdjęcia i selfiaki. Tego dnia Magda będzie twarzą fejsa.
Lisek © Eresse
Jak lew © Eresse
Dzwoneczki © Eresse
Kategoria Tatry
Zamek Spiski 634 m n.p.m. (Spišský hrad)
-
DST
3.00km
-
Teren
3.00km
-
Aktywność Wędrówka
Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży
– przysłowie duńskie.
Dziś mamy dzień regeneracji - podyktowany nie tylko zmęczeniem po wejściu na Koprowy, ale w dużej mierze niesprzyjającą pogodą. Góry są zasnute ciężkimi chmurami, nie widać nawet ich podstawy, a z nieba siąpi deszcz. Jemy niespiesznie śniadanie i decydujemy, co dalej. Magda proponuje zwiedzanie Zamku Spiskiego - zabytkowego kompleksu zamkowego na Słowacji z przełomu XI i XII. Zamek ten, położony na skale wapiennej, przewyższa okoliczny teren o 200 m, królując nad Kotliną Spiską i Żehrą (Žehra), która należy do najstarszych miejscowości na Spiszu. Co ciekawe, zamek figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Po kompleksie zamkowym oprowadza spacerowa ścieżka dydaktyczna. Nie jest jednak zbyt dobrze oznaczona i bez mapki, na której wypunktowano wszystkie pomieszczenia, można łatwo coś pominąć. Ze względu na walory architektoniczne i nieziemski widok z wieży, warto odwiedzić to miejsce, choć zdecydowanie lepiej w słoneczny, bezchmurny dzień.
A w okolicy zajrzeć jeszcze do zabytkowej Lewoczy i Żehry.
Lewocza © Eresse
Zamek Spiski © Eresse
Žehra © Eresse
Uśpione miasteczko © Eresse
Zamek Spiski © Eresse
Panorama © Eresse
Miasteczko w oddali © Eresse
Taniec chmur nad łąkami © Eresse
Po deszczu © Eresse
Mury obronne © Eresse
Księżniczki na Zamku © Eresse
Kuchnia zamkowa © Eresse
Wieża zamkowa © Eresse
Komnata © Eresse
Sala tortur © Eresse
Sala tortur vol. 2 © Eresse
Kategoria Tatry
Koprowy Wierch 2 363 m n.p.m. (Kôprovský štít)
-
DST
24.00km
-
Teren
24.00km
-
Aktywność Wędrówka
W górach nie chodzi o to, by zdobywać szczyty. Oczywiście trochę też, ale przede wszystkim chodzi o to, by pokonywać własne słabości i przed sobą, tylko przed sobą udowodnić, że można więcej i wyżej. I ciągle być w drodze.
Ruszamy! © Eresse
Dziś startujemy w Szczyrbskim Jeziorze o 7:30 rano. Wprawdzie już nie świta, ale jest jeszcze na tyle wcześnie, by zobaczyć szczyty, których nie zasnuły chmury. Na szlaku nie jesteśmy sami. Choć wybieramy ten trudniejszy i dłuższy (czerwony), mijają nas turyści, gdy robimy przerwę na zdjęcia. Na szczęście 3/4 wszystkich tych osób i tak pójdzie na Rysy.
Tak, to ja © Eresse
Mój ci on! © Eresse
Przy Hotelu Górskim nad Popradzkim Stawem robimy pierwszy postój na śniadanie. W górach szybko spalamy każde paliwo. Jeśli zaplanowaliście więcej czasu, a jeszcze tam nie byliście, zajrzyjcie koniecznie na Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr (szlak żółty od Popradzkiego Stawu). Byłam w ubiegłym roku i nabrałam pokory. Od Hotelu Górskiego kierujemy się niebieskim szlakiem, który prowadzi również na Rysy. Dopiero wyżej, na wysokości kosówki rozwidla się i kieruje na Hińczową Dolinę. Jest cudnie, sielsko, obłędnie. To prawdziwie odprężający, relaksacyjny zakątek.
Źródło życia © Eresse
To chyba jeszcze nie połowa drogi © Eresse
Kocham! © Eresse
Dolina Hińczowa © Eresse
Na Wyżnią Koprową Przełęcz idziemy trawersem. Robi się stromo, miejscami napotykamy piargi. Pomiędzy przełęczą a właściwym szczytem Koprowego Wierchu znajduje się jeszcze jego przedwierzchołek: Koprowe Ramię i niewielka przełęcz Koprowa Przehyba, które opadają bardzo stromo do Doliny Hińczowej. Można tu zgubić płuca.
Nie jest lekko © Eresse
A na szczycie... widok onieśmiela i przytłacza. Porównywalny do panoramy rozpościerającej się ze Świnicy. Urzeka pięknem i sprawia, że czas staje w miejscu.
Koprowy Wierch © Eresse
Chcę tu zostać! © Eresse
Na zejściu jesteśmy już spruci. Wracamy zielonym szlakiem od Popradzkiego Stawu, a drogę przecina nam wartko płynący strumień. Pachnie mokrymi kamieniami i mchem. Listki borówek i jagód błyszczą od wilgoci. Nad wodą unosi się delikatny opar. Jest jak w pradawnym lesie z opowieści.
Strumień od Popradzkiego Stawu © Eresse
W elektriczce odcina nas totalnie. Ale przynajmniej droga się nie dłuży :-)
To znak, że szlak był mocny © Eresse
Kategoria Tatry
Szczyrbskie Jezioro 1 386 m n.p.m. (Štrbské pleso)
-
DST
3.50km
-
Teren
3.50km
-
Temperatura
19.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Szczyrbskie Jezioro, bo właśnie tak po polsku brzmi nazwa Štrbské pleso, jest najwyżej w Tatrach Wysokich usytuowanym uzdrowiskiem, w którym początkowo miało się znaleźć tylko jedno schronisko turystyczne. Dziś przyciąga turystów z kraju i z zagranicy atrakcyjną bazą hotelową i restauracyjnym (jak na te okolice) zapleczem. Czy warto pchać się tam z ubłoconymi butami i plecakiem? Bez dwóch zdań!
Grand Hotel usytuowany nad brzegiem Szczyrbskiego Jeziora © Eresse
Ponieważ to był nasz pierwszy dzień upragnionego, wytęsknionego, wymarzonego urlopu, po dotarciu na miejsce noclegowe zrzuciliśmy miejskie ciuchy, przebraliśmy się w stroje odpowiednie na szlak i wyruszyliśmy w drogę. Podróż elektriczką z miejscowości Nová Lesná do Štrbskégo plesa trwa około 50 minut. Można w tym czasie zjeść, zagrać w karty, przysnąć. Lub po prostu podziwiać okolicę zza szyby.
Uwielbiam © Eresse
Zza szyby © Eresse
Hen, hen, daleko! © Eresse
Niech Was nie zrażą tłumy przesiadające się, wsiadające i wysiadające z elektriczki. Na szlaku nie będzie tłoczno.
Tradycyjnie już dla nas nad Szczyrbskim Jeziorem spadł deszcz. Zrobiliśmy więc szybką rundkę wokół stawu i wróciliśmy regenerować się przy grillu i piwku.
Górskie osty © Eresse
Skocznia w tle © Eresse
Grand Hotel © Eresse
Pada - zawsze, gdy tu jesteśmy © Eresse
Słowacka elektriczka © Eresse
Cisza przed burzą © Eresse
Cieszę się, że mogłam po raz pierwszy zabrać w te okolice Jacka. Że mam w drodze towarzysza, który idzie obok mnie i tak jak w życiu, dzieli moje wzloty i upadki, widzi moje słabości i siłę, gdy dumnie stawiam im czoła. Mam nadzieję, że góry skradły mu serce i że pokochał je wraz ze mną.
Najlepsza ekipa ever © Eresse
Dla szczególnie zainteresowanych
W Štrbskim plesie mają swój początek aż cztery szlaki piesze:
– żółty szlak zaczynający się na południowym brzegu Szczyrbskiego Jeziora i biegnący na północ do Doliny Młynickiej, stąd dalej aż na Bystrą Ławkę. Czas przejścia do Wodospadu Skok w Dolinie Młynickiej: 1:40 h, ↓ 1:10 h
– czerwono znakowana Magistrala Tatrzańska od Rozdroża w Furkotnej Dolinie nad Szczyrbskie Jezioro, dalej wzdłuż jego brzegu i na północ w kierunku Popradzkiego Stawu, skąd można wybrać się na Rysy.
– niebieski szlak rozpoczynający się przy stacji kolei elektrycznej i wiodący zachodnim brzegiem jeziora do Schroniska na Solisku
– zielony szlak (tzw. Niżni Podkrywański Chodnik rozpoczynający się na południowym krańcu jeziora i prowadzący na zachód powyżej Tatrzańskiej Drogi Młodości) do Białego Wagu. Nie byłam, nie wiem czy warto.
Z kolei z kolarskich ciekawostek dopowiem, że w 2014 roku usytuowano tutaj metę jednego z etapów kolarskiego wyścigu Tour de Pologne. Etap wygrał wtedy Rafał Majka.
PS. Za zdjęcia bardzo dziękuję Łukaszowi (Pixon). Jak zwykle na najwyższym poziomie!
Kategoria Tatry
# Praca
-
DST
18.00km
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
# Praca
-
DST
18.00km
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ło Panie, daleko po tych górach
-
DST
55.63km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:41
-
VAVG
11.88km/h
-
VMAX
54.00km/h
-
Kalorie 1728kcal
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czarne cienie jodeł kołyszą się rytmicznym tanem na wiosennej murawie bezmiarem kwiatów zasłanej.
– Stefan Żeromski, Puszcza Jodłowa.
Cel na dziś - objechać Świętokrzyski Park Narodowy, zaliczyć wjazd na Święty Krzyż i podjeść truskawek prosto z krzaka.
Łąki Miłości © Eresse
Drobne przeszkody © Eresse
Na szlak wjechaliśmy w Puszczy Jodłowej, porastającej stoki Łysicy. To miejsce, nazwane przez Stefana Żeromskiego, stanowi doskonały przykład niezależności przyrody od poczynań człowieka. Tu natura sama o siebie dba, nikt nie poprawia szlaku, nie usuwa powalonych na ścieżkę drzew. Utrudniało to nieco zjazd, ponieważ miejscami rower trzeba było przenosić ponad konarami. Mimo to szlak godny jest uwagi ze względu na przyjemność z jazdy.
Droga jest wąska, ale mało uczęszczana, jedziesz więc pod baldachimem drzew, słońce prześwieca przez liście i pada na ścieżkę jak przez sitko, zjazd pozwala nabrać prędkości, ale nie pozwoli się zabić. Jadąc od Świętej Katarzyny masz przeważnie z górki, musisz tylko wspiąć się na jedno wzniesienie, z którego znów dalej jest fajny zjazd do Bodzentyna.
Puszcza Jodłowa © Eresse
Jedzie się! © Eresse
Jechało się © Eresse
Dalej warto pojechać na Dębno, Hucisko i tak asfaltem u podnóża gór aż do Nowej Słupi. W Nowej Słupi można wybrać jeden z dwóch szlaków prowadzących do Sanktuarium Świętego Krzyża. Szlak niebieski, płatny, jest krótszy, ale bardziej wymagający, poprzecinany kłodami, które mają zapobiegać osuwaniu się ziemi.
Szlak na Święty Krzyż © Eresse
Warto wybrać szlak pieszy czerwony - bezpłatny i całkowicie przejezdny.
Łysa Góra
Na tej górze według ludowych wierzeń w nocy dookoła ognia zbierały się i siadały wiedźmy i warzyły czary szkodzące ludziom i dobytkowi. Gdy kogut w północ zapiał, siadały na miotły i na nich jakby na skrzydlatych rumakach sfruwały z góry. Dziś znajduje się tam ścisły rezerwat przyrody, obejmujący las jodłowo-bukowy, pozostałości wału miejsca kultu pogańskich Słowian, klasztor Misjonarzy Oblatów oraz muzeum parku narodowego.
U podnóża góry, w Nowej Słupi w niewielkiej odległości od bramy wejściowej znajduje się kamienna figura pielgrzyma. Według legend i opowiadań ludowych pielgrzym ze względu na swoją pychę został zamieniony w kamień i co rok o ziarenko piasku posuwa się w stronę klasztoru. Legenda głosi, że gdy pielgrzym dotrze do bram klasztoru nastąpi koniec świata.
Święty Krzyż © Eresse
Święty Krzyż © Eresse
Wieża transmisyjna na Świętym Krzyżu © Eresse
Z Nowej Słupi pojechaliśmy dalej przez Hutę i Bieliny. Za plecami powarkiwała nam burza, nadchodził koniec świata. Nie zdążyliśmy się schować, gdy przyszła nawałnica. Drzewa kładły się do ziemi, z nieba spadła ściana wody. Wskoczyliśmy w pobliskie krzaki obok pola i przykucnęliśmy, otuleni kurtkami. W twarz siekł grad, a woda lała się za kołnierz i do butów.
To chyba kara za kradzione truskawki, które kilka minut wcześniej jedliśmy prosto z krzaczków.
Nawałnica © Eresse
Nawałnica trwała najwyżej 10 minut. Ale wystarczyła, by zalało pola i rozmiękły drogi. Poczłapaliśmy dalej, mokrzy i ubłoceni, ale wciąż w doskonałych humorach.
Po burzy © Eresse
Podjazd, jeden z wielu tego dnia © Eresse
Ostatnim, niespodziewanym dla mnie, punktem wycieczki był podjazd na przełęcz. Wiedziałam, że jesteśmy już blisko i że do Świetej Katarzyny zjeżdżamy. Ale nie wzięłam kompletnie pod uwagę tego, że będę musiała się jeszcze gdzieś wspiąć. Tuż przed Krajnem rozpoczęliśmy asfaltowy podjazd. Niekończącą się drogę krzyżową. Masakrę piłą mechaniczną. Dla mnie to była walka. Podjazd z Krajna Parcele na Przełęcz Krajeńską liczy 2,6 km o nachyleniu 4.6% - max. 9%. Naprawdę nie miałam siły. Ale kiedy wjechałam na przełęcz... oniemiałam z wrażenia.
To był cudowny prezent na zakończenie dnia.
Przełęcz Krajeńska © Eresse
Kategoria Góry Świętokrzyskie
Święta Katarzyna, Bodzentyn i Łysica
-
DST
27.12km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
14.53km/h
-
HRmax
208(105%)
-
HRavg
127( 64%)
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tego dnia poznawałam okolice Świętokrzyskiego Parku Narodowego, słynącego z gołoborzy, pieców hutniczych, zespołów klasztornych i zwanego Królem Puszczy Świętokrzyskiej "Bartka".
Ruiny pieca hutniczego w Samsonowie © Eresse
W takim piecu to można by napalić © Eresse
Za kratkami © Eresse
Oko Saurona © Eresse
Bartek © Eresse
Startowaliśmy z centrum Świętej Katarzyny. To bardzo poważne słowo, jak na mieścinę, w której w czwartkowe popołudnie na głównej ulicy mija się dwie osoby i jeden sklep.
Wydzielonym dla rowerzystów pasem zjechaliśmy do Bodzentyna, skąd pojechaliśmy urokliwymi, wiejskimi drogami na Psary. Wspięliśmy się na przełęcz, skąd z asfaltu wjechaliśmy wreszcie w las. Tego mi było trzeba! Wyborny, niewymagający zjazd szutrową drogą pożarową z niewielkimi dziurami i kamieniami co jakiś czas. Wystarczyło zachować odrobinę uwagi, by bezpiecznie pokonać piękną leśną trasę - ciągle w dół - z na tyle dużą prędkością, poczuć na policzkach wiatr, usłyszeć w uszach szum i odczuć drgania w nadgarstkach.
Było ciepło, słonecznie, las pachniał żywicą i rozgrzaną ściółką. A gdy zjechaliśmy do wsi, przed nami rozpościerała się cicha, asfaltowa szosa z widokiem na góry.
Na azymut © Eresse
Cicha droga © Eresse
Cudnie jest! © Eresse
Mój przepis na szczęście! © Eresse
Muszę wymienić baterię w pulsometrze. Albo założyć rozrusznik. Znów pokazał mi dziwne tętno max :-)
Gdzieś tam powinno zachodzić słońce © Eresse
A ponieważ wieczorem było nam jeszcze mało, poszliśmy na spacer na Łysicę, by obejrzeć zachód słońca i słynne gołoborze.
Świetokrzyskie gołoborze © Eresse
Złota godzina © Eresse
Kategoria Góry Świętokrzyskie
Nad Wartą
-
DST
80.10km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:17
-
VAVG
18.70km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Skowyrna mewa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ziemia Sieradzka jest położona w samym sercu Polski. Ponoć słynie ze wspaniałych gęsi. A niewątpliwie z pięknego, dzikiego Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki. Postanowiliśmy w tę piękną ciepłą niedzielę odwiedzić to serce i nacieszyć oczy.
Do Sieradza - już tradycyjnie - dowiozła nas Łódzka Kolej Aglomeracyjna. Naszym przystankiem była Męcka Wola, skąd wyruszyliśmy na południe w stronę Strońska. W Beleniu warto porzucić asfalt na rzecz szlaku rowerowego i "nordic walking", który zaprowadzi Was ku polom i wspaniałym łąkom. W wysokiej trawie zauważycie też kilka dawnych bunkrów i będziecie mieli okazję wspiąć się na punkt widokowy na dolinę Warty. Warto pojechać wałem, z którego rozpościera się widok na bujnie zarośniętą, rwącą rzekę i wysokie szuwary.
Zjazd był fajny, ale to nie ta droga © Eresse
Wspaniała trasa! © Eresse
Łubin polny © Eresse
Bunkry przy drodze © Eresse
Więcej bunkrów © Eresse
I jeszcze jeden bunkier © Eresse
Nad Wartą © Eresse
Jacek © Eresse
Podhalański przystanek autobusowy w centrum Polski © Eresse
W Strumianach przeprawiliśmy się na drugą stronę rzeki. Po małym lunchu pod sklepem spakowaliśmy zapasy. Objaśniam i pokazuję:
Jeśli butelka nie mieści się w sakwie, zrób bukłak © Eresse
Z Burzenina pojechaliśmy dalej na południe w stronę Siemiechowa, obejrzeć rezerwat florystyczny "Winnica" o powierzchni 1,54 ha.
Panorama © Eresse
Okolice Siemiechowa © Eresse
Góra Charlawa © Eresse
Cieszę się, że mogę napawać się przyjemnością z jazdy bez konieczności ciągłego sprawdzania mapy i zamartwiania się, czy dobrze jadę, a o wszystko dba mój osobisty pilot :-)
Kapitan wycieczki © Eresse
I tu też © Eresse
Po kilku jednodniowych wycieczkach przekroczyliśmy w końcu ten magiczny punkt 50 km i dokręciliśmy do osiemdziesiątki. Przed nami całe wakacje, mam nadzieję, że utrzymamy dobrą passę i odwiedzimy razemjeszcze wiele miejsc.
Kategoria Projekt: chillout!