Eresse prowadzi tutaj blog rowerowy

I want to ride it where I like

Wpisy archiwalne w kategorii

Tatry

Dystans całkowity:438.81 km (w terenie 394.76 km; 89.96%)
Czas w ruchu:53:04
Średnia prędkość:2.42 km/h
Suma podjazdów:1489 m
Maks. tętno maksymalne:204 (103 %)
Maks. tętno średnie:145 (73 %)
Suma kalorii:42396 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:15.13 km i 7h 34m
Więcej statystyk

Mierz życie liczbą chwil, które zapierają dech w piersiach

  • DST 28.00km
  • Czas 08:14
  • VAVG 3.40km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 186( 93%)
  • HRavg 129( 65%)
  • Kalorie 3091kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 12 lipca 2016 | dodano: 02.08.2016
Uczestnicy

Szczęście w górach składa się z dziesiątków małych szczęść, przeżywanych wiele razy w ciągu dnia. Pokonanie skalnego progu, wspaniała panorama przy bezchmurnym niebie, posiłek w zacisznym namiocie, powrót do bazy. Szczęście to też lawina, która przeszła bokiem...

To także branie z życia jak najwięcej i podejmowanie ryzyka. Przezwyciężanie słabości i udowadnianie, że granicę zawsze można przesunąć. Że można szybciej, więcej i wyżej. Szczęście to dzielenie się na szlaku ostatnim kawałkiem chleba i tabliczką czekolady. To wspólne planowanie i mierzenie sił na zamiary, motywowanie i mocny kopniak w chwilach zwątpienia. Góry wykuwają i hartują, czyniąc nas silnymi i zdecydowanymi. To zawsze z gór wracam, jakbym się odrodziła.

Ale od początku.

Dziś mierzymy się z Małą Wysoką - słowackim szczytem  w głównej grani Tatr o wysokości 2429 m n.p.m., położonym pomiędzy przełęczami: Polski Grzebień (Poľský hrebeň) i Rohatka (Príelom). Co ciekawe, stanowi on czwarty co do wysokości dostępny dla turystów tatrzański szczyt (po Rysach, Krywaniu i Sławkowskim Szczycie). Widok rozciąga się na wiele kilometrów w dal. Oczy aż błyszczą!

Na Małą Wysoką wyruszamy ze Starego Smokowca. Podchodzimy niebieskim szlakiem pod Kozią skałę i skręcamy na Magistralę Tatrzańską. Zdaniem przewodników jeden z najłatwiejszych szlaków w całych Tatrach Wysokich. Guzik prawda. Jest wymagająca kondycyjnie, a nogi trzeba zadzierać aż do nieba. Miejscami wymaga nawet lekkiej wspinaczki po skałkach. Ale trudy wędrówki wynagradzają nam upajające widoki.

Magistrala prowadzi nas pod Dom Śląski u podnóża którego rozlewa się przepiękny Wielicki Staw. W oddali lśni w słońcu biała wstęga spływającego kaskadami wodospadu. Od rozwidlenia kierujemy się zielonym szlakiem, obchodząc staw z prawej strony. Wyżej czeka nas strome podejście po skalnych stopniach. Gdy docieramy na próg, przed nami roztacza się widok na całą dolinę. Porasta ją morze traw, a wzdłuż ścieżki szemrze cicho strumień. Wiatr przygina źdźbła i owiewa twarze. Pachnie mokra skała i zioła.

Idąc dnem doliny dostrzegamy Gerlach, Polski Grzebień i Małą Wysoką. Pod przełęczą zaczyna się pierwsza eksponowana sekcja łańcuchów. Jest niebezpiecznie, ale jeśli zachowamy spokój, przejdziemy bez trudu. Od Polskiego Grzebienia na Małą Wysoką biegnie jedna droga - wije się wśród piargów i skał, czeka nas więc mozolna wspinaczka. Czas jednak pędzi na łeb na czyję, a my wraz z nim. Udaje nam się urwać z całej trasy co najmniej półtorej godziny. Na Małej Wysokiej jesteśmy po 30 minutach.

Z Polskiego Grzebienia schodzimy do Doliny Litworowej. Na rozstaju dróg wybieramy szlak niebieski - przemy jak czołgi na Rohatkę, choć stromo jest tak, że nie zadzieram głowy. Gdy patrzę tylko na stopy, udaje mi się nieco złagodzić grawitację i oszukać umysł. Kamyki osypują się spod nóg. Trzeba uważać, żeby nie zrzucić ich komuś na głowę. Dochodzimy do bardzo stromego żlebu z mocno eksponowanymi łańcuchami i drabinką. Jak to mówią, dla każdego coś miłego. Uwaga! Szlaku nie należy przechodzić od strony Zbójnickiej Chaty ze względu na jeszcze większą trudność. Zejście z Rohatki do Doliny Staroleśnej jest już zdecydowanie łatwiejsze, ale krew nadal buzuje w żyłach.

Na zejściu jakiś młody Słowak mija mnie beztrosko - on pnie się w górę, zbaczając ze ścieżki. Na szczęście słyszę już, jak się gramoli nade mną i przeczuwam, co zaraz nastąpi. Zsuwam się na tyłku i nagle słyszę chrobot, a zaraz potem paniczne "Pozor!". Odwracam się w chwili, kiedy kamień wielkości piłki osuwa się w moją stronę. Jedyne, na co mam czas, to przyjąć uderzenie na grube skórzane buty.

Po kolejnej porcji czekolady i napoju energetycznego docieram z bratem do Chaty Zbójnickiej. Nie mam już sił. Stopy palą. Nogi nie chcą iść. Ale idziemy dalej, bo trzeba. Tu nie ma taksówki. W końcu cukier zaczyna krążyć jak wysokokaloryczne paliwo i czujemy przypływ energii. Niemal truchtem docieramy na Hrebieniok, gdzie czeka już na nas Magda. Z Hrebienioka niemal zbiegamy. 

O świcie
O świcie © Pixon

Dom Śląski - Schronisko Wielickie
Dom Śląski - Schronisko Wielickie © Pixon

Jak w niebie
Jak w niebie © Pixon

Polski Grzebień
Polski Grzebień © Pixon

Polski Grzebień - panorama
Polski Grzebień - panorama © Pixon

Ahoj!
Ahoj! © Pixon

Pixon
Pixon © Pixon

Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © Pixon

Mała Wysoka
Mała Wysoka © Pixon

W drodze na szczyt
W drodze na szczyt © Pixon

Panorama z Małej Wysokiej
Panorama z Małej Wysokiej © Pixon

Rohatka
Rohatka © Pixon

Rohatka - sekcja łańcuchów
Rohatka - sekcja łańcuchów © Pixon

Rohatka - dwie drogi
Rohatka - dwie drogi © Pixon

Do Schroniska Zbójnickiego
Do Schroniska Zbójnickiego © Pixon





Kategoria Tatry

Dziś jest to jutro, o którym mówiłeś wczoraj.

  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 182( 91%)
  • HRavg 121( 61%)
  • Kalorie 2468kcal
  • Sprzęt Skowyrna mewa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016
Uczestnicy

Nieważne, ile dni jest w twoim życiu. Ważne, ile życia jest w twoich dniach.

Do Nowego Szczyrbskiego Plesa jedziemy słowacką koleją żelazną, zwaną przez miejscowych elektriczką. O której wstaliśmy? O 5:30. Przecież nie pojechaliśmy na urlop, żeby przesypiać cały dzień! Podróż trwa godzinę - nuży, kołysze i usypia. Mamy czas na śniadanie i chwilę regeneracji. Dziś odpoczywamy po trudach dnia poprzedniego. Ma być krótko, miło i z górki. Idziemy na 2093 m n.p.m. Tu nie ma niższych szczytów.

Z każdą godziną robi się coraz upalniej. Studzimy buffy w strumieniu i uzupełniamy wodę przy górskich źródełkach. Strumień bije wprost ze skały, kłuje w zęby i mrozi brzuchy. Woda jest doskonała. 

Pod Soliskiem można kupić Radlera za 2,5 i pizzę za 7 euro. Słyszę nawet nieśmiałe pomruki, by na postoju obalić małe piwko. Czuć rozluźnioną atmosferę i obezwładniający upał. Nikt nas dziś nie goni, mamy aż nadto czasu i nawet zastanawiamy się, czy na leżakach, które dorwaliśmy, nie przespać dwóch godzin. Opalamy się beztrosko, póki nie zaczyna nas palić słońce. Już przeczuwamy, że będzie piekło.

Łukasz i Robert gonią nas w dalszą drogę, ale my, rozleniwione, decydujemy się zostać pod szczytem i poopalać nogi. Leżymy i walczymy. Ze sobą, z ambicją i młodzieńczym zrywem. Przecież nie przyjechałyśmy w Tatry, żeby się wylegiwać jak koty! Gonimy chłopaków i razem wchodzimy na szczyt (no dobra, każdy w swoim czasie i tempie). Na górze pamiątkowa fotka (wkrótce) i powrót. Słońce jak na złość przez cały dzień przypieka nas z prawej strony. Palą nas ręce, uszy i kark (nie wspominając o nosie). Nawet kefir tu nie pomoże. Na drugi dzień przyjdzie nam wylizywać rany po oparzeniach słonecznych. Ale i tak jest cudnie!

Szczęście jest w nas
Szczęście jest w nas © Eresse

Panorama Nowego Sztyrbskiego Jeziora
Panorama Nowego Sztyrbskiego Jeziora © Eresse

Panorama spod Skrajnego Soliska
Panorama spod Skrajnego Soliska © Eresse

Z przyjaciółmi i trudy wędrówki smakują lepiej
Z przyjaciółmi i trudy wędrówki smakują lepiej © Eresse

Aktywny wypoczynek
Aktywny wypoczynek © Eresse

Słowacki Giewont
Słowacki Giewont © Eresse

Tylko dziś jest twoje
Tylko dziś jest twoje © Eresse



Kategoria Tatry

Świat jest wielką księgą

  • DST 18.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 09:43
  • VAVG 1.85km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 185( 93%)
  • HRavg 124( 62%)
  • Kalorie 3297kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016
Uczestnicy

Świat jest wielką księgą
- kto nie podróżuje, czyta tylko jedną stronę.
Św. Augustyn


A pogoda jest kobietą - nieprzewidywalną i na przekór. Synoptycy zapowiadają słońce, upały i burze. A ja mam ze sobą dwie pary krótkich spodenek i jedną cienką koszulkę. Zabrałam przecież trzy pary długich spodni, skarpety narciarskie i czapkę, bo my w górach nigdy nie mamy pogody.

Wstajemy zgodnie o 5:30. Jeszcze nie wierzymy, że może być ciepło i bezchmurnie. Ze snu budzi nas sielska piosnka Luxtorpedy. Początkowo słyszę WYMARSZWYMARSZ, więc jak debil zrywam się z wyra. Okazuje się, że śpiewają coś innego, więc już spokojnie, na głębokich wdechach dochodzę do siebie. Szykujemy szybkie śniadanie i jemy w locie, by jak najszybciej wyjść na szlak.

Podróż jest niedługa i ekscytująca. To nasz pierwszy dzień w górach! Jest moc, szaleństwo i pożar w nogach. Wyruszamy z parkingu Doliną Kieżmarską Białej Wody - jest lekki wznios, kamienie i korzenie. Dużo cienia, chłód kamieni i mchów. Cud, miód i orzeszki. 

Jagnięcy Szczyt wyłania się zza innych bardzo późno. Choć jest charakterystycznym, mającym kształt piramidy szczytem zbudowanym z granitów, ja dostrzegam go dopiero, kiedy już na niego wejdę. Mam wątpliwości, która to górka, nawet gdy teraz patrzę na zdjęcia. Jacek, przydałbyś się Ty i Twoja busola! 

Dolna część stoków Jagnięcego Szczytu była dawniej wypasana. Nazwa Jagnięce lub Hala Jagnięca odnosiła się pierwotnie właśnie do dolnych fragmentów Jagnięcej Grani i wiązała się z wypasem jagniąt. Pierwsze wejście odnotowano 9 sierpnia 1793 r. Ciekawe, czy taternicy wchodzili z bukłakami z kozich pęcherzy i skórzanymi plecakami? Sam szlak na szczyt wybudowano w latach 1911–1912.

Czy jest trudno? Odrobinkę. Na szlaku pojawia się sekcja łańcuchów, która niedoświadczonym może nieco podnieść poziom adrenaliny, a także rynna, którą trzeba zejść (lub wejść) zależnie od kierunku marszu, niemniej szlak jest przystępny i niebywale widokowy. Naprawdę warto!

Za przepiękne zdjęcia dziękuję Łukaszowi (Pixon) i Madzi (chickenowa)
Czuję, że żyję!
Czuję, że żyję! © Pixon

Kieżmarskie Pleso
Kieżmarskie Pleso © Pixon

Łomnica
Łomnica © Pixon

Nie, tam nie idziemy :)
Nie, tam nie idziemy :) © Pixon

Towarzysz wędrówki
Towarzysz wędrówki © Pixon

Jagnięcy Szczyt
Jagnięcy Szczyt © Pixon

Skałki i kamyczki
Skałki i kamyczki © Pixon

Na wypasie
Na wypasie © Pixon

A kuku!
A kuku! © Pixon

Kieżmarskie Pleso
Kieżmarskie Pleso © Pixon


Kategoria Tatry

Tatrzańska góra gór - Rysy

  • DST 19.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 09:22
  • VAVG 2.03km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 174( 87%)
  • HRavg 119( 60%)
  • Kalorie 2840kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 czerwca 2015 | dodano: 26.07.2015

W górach jest wszystko co kocham, góry to przystań, niekończąca się nadzieja, że można żyć życiem i wierzyć, nie dotykając.
ks. Józef Tichner

By w życiu widzieć sens i nie stracić chęci, powinno się wyznaczać cele - małe, duże, ważne, przeróżne. I własnym tempem je realizować. Ja własnie jeden osiągnęłam - zdobyłam Rysy, na których zawsze bardzo chciałam stanąć. To prawda, że może i od strony słowackiej było łatwiej - że zabrakło tej mrożącej krew w żyłach ekspozycji i łańcuchów. Ale jakie to ma znaczenie? Weszłam, zdobyłam, zeszłam i przeżyłam. To się liczy.

I jeśli ktoś nadal wierzy w komentarze, jakoby wejście na Rysy słowackim szlakiem było o niebo łatwiejsze, spacerowe i niemal niewymagające obycia - to ja proponuję pojechać i samemu sprawdzić. Nie jest łatwo, nie jest lekko i nie jest z górki (no chyba że już schodzicie). W wielu miejscach rzeczywiście nie ma łańcuchów, ale nie dlatego, że nie potrzeba, a dlatego, że taka jest specyfika gór słowackich - w Polsce już dawno w tych miejscach założyliby drabinkę i poręczówki. 

Dzień zaczynamy rano, choć nie tak wcześnie, jak powinniśmy. Budzik dzwoni o 5:30 - słabo, jak na tak daleką drogę. Zanim dojedziemy do Strbskego Plesa, robi się 7:30, a słońce stoi już wysoko i zapowiada upalny dzień. Tylko Rysy skrywają się za gęstą chmurą - jakoś mnie to nie dziwi, serio. Do Popradzkiego Stawu idziemy czerwonym szlakiem - rewelacyjna alternatywa dla deptania afaltem przez las!

Przy Popradzkim Stawie obowiązkowy postój na zdjęcia - dolina niebywałej urody, staw czysty i krystaliczny, pełen pstrągów. Za stawem - żółty szlak prowadzący nad Symboliczny Cmentarz Ofiar Gór. Bardzo przygnębiające miejsce - polecam dla przemyśleń, w ostatnim dniu wyjazdu.

Aż do Żabiej Doliny idzie się przyjemnie, acz wydolnościowo. Za Żabimi Stawami zaczyna wiać - ale to tak, że ręce grabieją. Pojawiają się też łańcuchy, na mapie zaznaczone zresztą jako miejsca niebezpieczne. Dalej już ściana płaczu aż do Chaty pod Rysami. Tam - słowacka atrakcja turystyczna, kibel-legenda. Wychodek z widokiem na góry - gwarantuje niepowtarzalne wydalanie, tfu! Korzystanie.

Toaleta zaliczona. Rozbujana ławeczka, przykręcona do skał, także. Nic nie zostaje, jak wspinać się dalej. W powietrzu - chyba 5 stopni. Jest bardzo zimno, bo wietrznie. W dodatku nie widzimy nic poza chmurami. Tylko czasem pojawia się na chwilę okno i możemy dostrzec zarysy gór. Od Wagi na Rysy pojawiają się czapy ze śniegu - jest ślisko. Wspinamy się po schodach ze skał, a później już po skałach i osuwiskach. Łatwo zgubić szlak, jest też bardzo stromo i niebezpiecznie na piargach. Kiedy staję na szczycie - przytłacza mnie przestrzeń wokół i ciasnota na samym wierzchołku. Każdy turysta zajmuje jeden mały kamień i przylega do niego, jakby objął w posiadanie swoj spłachetek ziemi. Ja też siadam i nie mam ochory ruszać już dalej. Jest wysoko, stromo i chyba doskwiera mi lęk przestrzenny. Ale jestem szczęśliwa, bo zdobyłam szczyt, na który tyle lat czekałam. Teraz już tylko pora zaliczyć go od polskiej strony. Tylko czy ja jeszcze wrócę w polskie Tatry?

PS. Jeśli macie za dużo energii, możecie wnieść do Chaty pod Rysami któryś z bagaży. Do wyboru, do koloru. Na górze czekają z herbatą.

Suweniry - w nagrodę dostaniesz herbatę
Suweniry - w nagrodę dostaniesz herbatę © Eresse

Chata Popradské Pleso
Chata Popradské Pleso © Eresse

Popradske Pleso
Popradske Pleso © Eresse

Na Rysy możesz zabrać różne rzeczy. Plecak. Buty. Ziemniaki. Jeśli bardzo chcesz, możesz nawet zabrać butlę z gazem
Na Rysy możesz zabrać różne rzeczy. Plecak. Buty. Ziemniaki. Jeśli bardzo chcesz, możesz nawet zabrać butlę z gazem © Eresse

Rezerwat Dolina Mięguszowiecka
Rezerwat Dolina Mięguszowiecka © Eresse

Żabia Dolina
Żabia Dolina © Eresse

Bezmiar piękna
Bezmiar piękna © Eresse

Chcę tam wrócić!
Chcę tam wrócić! © Eresse

W drodze do Mordoru
W drodze do Mordoru © Eresse


Tuż pod Chatą pod Rysami
Tuż pod Chatą pod Rysami © Eresse

Żabie Stawy Mięguszowieckie
Żabie Stawy Mięguszowieckie © Eresse

Komu w drogę, temu rower
Komu w drogę, temu rower © Eresse

Strażnicy gównianego szlaku
Strażnicy gównianego szlaku © Eresse

Do not disturb!
Do not disturb! © Eresse

(to nie są moje nogi)
(to nie są moje nogi) © Eresse

Chwilowe okno
Chwilowe okno © Eresse

Z kostuchą za pan brat!
Z kostuchą za pan brat! © Eresse

Tak, jestem tam!
Tak, jestem tam! © Eresse

To o której ta taksówka?
To o której ta taksówka? © Eresse

Ómarłam
Ómarłam © Eresse

Raj na ziemi
Raj na ziemi © Eresse


Kategoria Tatry

Velicka Dolina / Wielicka Dolina / Sliezsky Dom

  • DST 11.23km
  • Teren 11.23km
  • Czas 06:20
  • VAVG 1.77km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 187( 94%)
  • HRavg 103( 52%)
  • Kalorie 1186kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 25 czerwca 2015 | dodano: 26.07.2015

Po tyraniu na Krywaniu postanowiliśmy zrobić sobie dzień regeneracji. To znaczy ja, Magda i Ewa, Paweł z Paulą. Tymczasem Pixon i Karolaczki tłukli dalej na szczyt - Slavkovsky Stit. My w tym czasie odespaliśmy, spokojnie zjedliśmy śniadanie i niespiesznie wyruszliśmy do Starego Smokovca, skąd prowadził szlak pod Dom Śląski. Mapa nas trochę oszukała i daliśmy się wyprowadzić w pole. Wędrówka miała być krótka, przyjemna i łagodna, a okazało się, że wspinamy się na 1670 metrów w kosodrzewiny i mamy 2,5 godziny deptania pod górę :) Mimo zmęczenia wytrwale brnęliśmy naprzód, rozchodziliśmy zakwasy po poprzednim dniu wspinaczki i nacieszyliśmy oczy cudownymi widokami.

Dla leniwych lub dla cyklistów przewidziano także drogę asfaltową, która wiedzie z Tatrzańskiej Polianki - łatwiejszą, mniej widokową, ale również godną polecenia!

Spacerowo
Spacerowo © Eresse

Zamyślona
Zamyślona © Eresse

Natura w czystej formie
Natura w czystej formie © Eresse

Brusznica
Brusznica © Eresse

Jest cudnie
Jest cudnie © Eresse

Urokliwe miejsce
Urokliwe miejsce © Eresse

W drodze
W drodze © Eresse

Uwaga, spadające drzewa!
Uwaga, spadające drzewa! © Eresse


Kategoria Tatry

Hory moi - podejście na Krywań

  • DST 19.91km
  • Teren 19.91km
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 204(103%)
  • HRavg 117( 59%)
  • Kalorie 2905kcal
  • Podjazdy 1489m
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 24 czerwca 2015 | dodano: 05.07.2015

Tak to już jest w życiu, że kiedy człowiek bardzo czegoś pragnie i długo na to czeka, to wyobraża sobie, że jak już osiągnie ten cel - cały świat przewróci się do góry nogami. Kiedy w końcu ten moment przychodzi, okazuje się, że nic się nie zmieniło, wszystko jest po staremu, a radość nie jest tak ogromna. W marzeniach finał jest dużo istotniejszy. Dopiero kiedy go osiągamy, okazuje się, że w gruncie rzeczy ważniejsze jest, aby mieć cel, niż żeby go osiągnąć.


Leszek Cichy


Okno pogodowe, hip hip hurra! - nareszcie trafiliśmy ten dzień. Wstaliśmy o 5:30 i pognaliśmy na elektriczkę, która powiozła nas do Strbskego Plesa na szlak. Czego to ja się nie nasłuchałam o Krywaniu. Że łatwy, że spacerowy, że można 2 godziny z czasu urwać, że rodzice z dziećmi chodzą. Szkoda tylko, że ktoś wcześniej nie wspomniał, że wspina się tam po osuwiskach ze skał, że nie ma windy i że słońce nie świeci na szczycie. 

My obraliśmy szlaki: czerwony i niebieski, prowadzące od Szczyrbskiego Jeziora Magistralą Tatrzańską, przez Rozdroże w Dolinie Furkotnej, następnie Rozdroże przy Jamskim Stawie aż na Pawłowy Grzbiet i Rozdroże pod Krywaniem. Stamtąd już na Mały Krywań i właściwy szczyt - 2494 m n.p.m.

Szlak przez długi czas biegnie bardzo przyjemną, leśną drogą, która łagodnie się pnie i nie podnosi tak tętna. Później trzeba się trochę napocić na korzeniach i kamieniach, ale nadal jest sympatycznie i można utrzymać rozsądne tempo. Później zaczynają się kosodrzewiny i można nacieszyć oczy widokami. Niestety im pięliśmy się wyżej, tym mniej było widać i tym gęściejsze chmury na nas spływały. Ponoć z Krywania rozciąga się onieśmielający widok, bowiem Krywań góruje nad sąsiednimi szczytami i ma największą w całych Tatrach wysokość względną nad położoną pod nim Doliną Koprową. Niestety nie dane nam było tego doświadczyć.

Krywań od 1935 jest narodową górą Słowaków. To widać. W drodze mijaliśmy zaskakująco wielu turystów. Co ciekawe, szczyt został umieszczony także w hymnie Słowacji, w herbie Słowackiej Republiki Socjalistycznej (wieczny ogień na tle góry), a od 1 stycznia 2009 r. znajduje się na słowackich monetach o nominale 1, 2 i 5 eurocentów. Dodam jeszcze mały rys historycznoliteracki - w 1805 r. na szczt zawędrował sam Stanisław Staszic, działacz i pisarz polskiego oświecenia. 

Jestem w górach!
Jestem w górach! © Eresse

Jedno, co pamiętom to ten wąs, wąs, wąs
Jedno, co pamiętom to ten wąs, wąs, wąs © Eresse

Z Braciakiem
Z Braciakiem © Eresse

Tam idziemy
Tam idziemy © Eresse

Chillout
Chillout © Eresse

W drodze na Krywań
W drodze na Krywań © Eresse

Nie, wcale nie jest stromo
Nie, wcale nie jest stromo © Eresse

Mordor
Mordor © Eresse

Ja już chcę do domu!
Ja już chcę do domu! © Eresse

Albo jednak nie!
Albo jednak nie! © Eresse

Takie widoki na Krywaniu
Takie widoki na Krywaniu © Eresse

Takie tam spacerki
Takie tam spacerki © Eresse

Nawet mój pulsometr dał się ponieść emocjom na szczycie. 

Chyba powinnam teraz umrzeć
Chyba powinnam teraz umrzeć © Eresse

2 stopnie, serio?


Kategoria Tatry

Skalnate Pleso

  • DST 17.05km
  • Teren 15.00km
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 168( 84%)
  • HRavg 145( 73%)
  • Kalorie 670kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 23 czerwca 2015 | dodano: 26.07.2015

To miał być pierwszy poważny wypad w góry. Wieczorem szybko spać, bo wczesnym rankiem pobudka o 5:30. Kiedy dzwoni budzik, nikomu nie chce się wstać - ale to przecież góry, wyśpimy się w domu!

Stajemy przy oknie, patrzymy na góry... a gór ni ma. Przyszedł deszczowy front, mży, jest szaro od chmur. Wspinaczką na dwuipółtysięcznik w taką aurę udowodnilibyśmy tylko głupotę. Podejmujemy więc decyzję, że wracamy do łóżek, a pogodę sprawdzimy za godzinę. O 6:30 nic się nie zmienia, zatem śpimy do 9.

Spokojnie jemy śniadanie, kręcimy się po domku jak smrody po gaciach i postanawiamy pojechać na rozeznanie do Popradu. Robimy sobie trekking między regałami w Tesco a kasami. Kiedy o 13 się przejaśnia, biegiem wracamy do pokojów, by przebrać rzeczy i czym prędzej wyskoczyć na szlak. 

Kiedy wysiadamy z elektriczki w Tatrzańskiej Łomnicy - nad górami wiszą już chmury i zaczyna siąpić deszcz. Już nieprzerwanie do 18:00. Ale gdzieżby nam to miało przeszkadzać! Idziemy zielonym szlakiem. I mamy game over.

Jeśli będziecie kiedyś w pobliżu, niech was noga przed nim broni. Zielony szlak biegnie z Tatrzańskiej Łomnicy pod Skalnatą Chatę na początku całkiem niegroźnie i niepozornie. Idziemy przez las - ni to stromo, ni kamieniście. Później wbija na asfalcik, piękny, miły, urokliwy, z widokiem na miasteczko (o ile nie pada wtedy deszcz i chmury nie przewalają się po stoku), a później nagle znika i zostawia was na trasie narciarskiej, pokrytej kamieniami i siatką. Idzie się ujechać. I tak aż pod Skalnatą Chatę. 

Na górze - zimno. Termometr pokazuje 4 stopnie. Niską temperaturę czuć dopiero na postoju. Ręce grabieją jak w zimie. Czy warto? Nie wiem. Potwierdzę, jak następnym razem trafię na ładną pogodę :)

Wracać postanawiamy dłuższą drogą - czerwonym szlakiem. I to jest strzał w dziesiątkę, nagroda dla strudzonych wędrowców. Droga wiedzie przez kosodrzewiny, a później piękny mieszany las. Przy okazli odwiedzamy Schronisko Zamkowskiego - osobliwość dla turystów z Polski, bowiem budynek otacza płot pod napięciem. Sprawny (sic!).

Ponieważ na wieczór zaczyna się przejaśniać, chmury podnoszą się, a góry osnuwa mistyczna mgiełka, przez którą przeświecają promienie zachodzącego słońca. Czujemy majestat i magię gór. Nie chce się schodzić ze szlaku.

Oj, zachodzi słońce już za chmury,
Cichym wiatrem wierzba się ugięła,
Już nie widać jak się śmieje,
Po prostu nastaje noc,
W nocy słychać tylko jak z oddali,
Jak z oddali płaczą oczy.


Hory moi


Taternik
Taternik © Eresse

Gdzieś tam powinny być góry
Gdzieś tam powinny być góry © Eresse

Tak jest, jak jest!
Tak jest, jak jest! © Eresse

Skalnata chata (Schronisko Łomnickie)
Skalnata chata (Schronisko Łomnickie) © Eresse

Nie jest zimno, nic a nic
Nie jest zimno, nic a nic © Eresse

Svištia krajinka (cokolwiek)
Svištia krajinka (cokolwiek) © Eresse

Pan Miś
Pan Miś © Eresse

Ą Ę Fotografę
Ą Ę Fotografę © Eresse

Melodia mgieł nocnych
Melodia mgieł nocnych © Eresse

Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie © Eresse

Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie
Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie © Eresse

Limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze,
Limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze, © Eresse

Wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie
Wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie © Eresse

Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona © Eresse

Mgły
Mgły © Eresse

To my :)
To my :) © Eresse


Kategoria Tatry

Dobrý deň, Priatelia

  • DST 7.34km
  • Teren 7.34km
  • Czas 02:36
  • VAVG 2.82km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 155( 78%)
  • HRavg 83( 41%)
  • Kalorie 314kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 22 czerwca 2015 | dodano: 26.07.2015

W góry, jedziemy w góry! Doczekałam się, OŁ JEA! Wyjeżdżamy o 3:30. Noc jest krótka, za to dzien pełen wrażeń. Spotykamy się pod makiem na Rzgowskiej, skąd wyruszamy już w komplecie - ośmiosobową ekipą. 
Słowacja wita nas dziewicza, nienaruszona, cicha. Doskonała. Przekraczamy granicę i od razu czujemy, że wjeżdżamy do innego świata - droga taka szeroka i pusta, drzewa takie dzikie, góry takie monstrualne. I pustki. Zero. Głucho. Cicho. Nawet ptaki nie ćwierkają.

Przed południem odbieramy już klucze do domku w Novej Leśnej, szybko rozpakowujemy sprzęt, jemy domowy obiad - bigos ze słoika i schabowe, po czym pokrzepieni ruszamy w drogę. Choć pogoda tego dnia nie rozpieszcza, postanawiamy nie marnować czasu.

Odwiedzamy Strbske Pleso, w deszczu przekąszamy słowackie langosze (wyjątkowo tłuste, ale interesujące danie, najlepiej smakuje pierwszy kęs, później już coraz gorzej). Zanim wyruszymy na szlak, rozpada się już na dobre i zrobi się zimno. Chyba nie zasłużyliśmy na ten urlop... ;-)

Hejka!
Hejka! © Eresse

Lembasy :)
Lembasy :) © Eresse

Dream Team
Dream Team © Eresse

Poprad
Poprad © Eresse

Nie karmić kaczek
Nie karmić kaczek © Eresse

Kaczucha
Kaczucha © Eresse

Złoty podział w naturze
Złoty podział w naturze © Eresse

Podejmij wyzwanie
Podejmij wyzwanie © Eresse

Podejmij wyzwanie cz. 2
Podejmij wyzwanie cz. 2 © Eresse

Na kamieniu
Na kamieniu © Eresse

Łukasz z kanapką - taaaaki szczęśliwy!
Łukasz z kanapką - taaaaki szczęśliwy! © Eresse

Strbske Pleso
Strbske Pleso © Eresse


Kategoria Tatry

Tatry zimą #6 Lepimy bałwana

  • DST 9.50km
  • Teren 9.50km
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 166( 83%)
  • HRavg 105( 53%)
  • Kalorie 695kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 16 lutego 2014 | dodano: 14.03.2014
Uczestnicy

Chcesz śnieżką w łeb?!
Chcesz śnieżką w łeb?! © Magdalena Wójcik

To ja!
To ja! © Magdalena Wójcik

Będzie bałwan
Będzie bałwan © Magdalena Wójcik

Same bałwany
Same bałwany © Magdalena Wójcik


Kategoria Tatry

Tatry zimą #5 Takie tam Wołowce

  • DST 14.58km
  • Teren 14.58km
  • Temperatura -5.0°C
  • HRmax 177( 89%)
  • HRavg 127( 64%)
  • Kalorie 3588kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 15 lutego 2014 | dodano: 14.03.2014
Uczestnicy

Początkowy plan zakłada, że wstaniemy o 5 i wejdziemy na Grzesia o wschodzie słońca. Ale zmęczenie i sen weryfikują zwykle najwznioślejsze plany. Kiedy dzwoni budzik, słyszę tylko, jak Robert i Ola mruczą pod nosem:
- Wstajemy?
- Nie. Śpimy.

I to jest koniec. Z trudem budzimy się po 7. Po obfitym górskim śniadaniu wyruszamy na szlak. Pogoda nie mogłaby być lepsza - mały mrozik, bezchmurne niebo, delikatny wiatr. Dopiero na szczycie czujemy, jak podmuchy urywają nam głowy. 

Już w drodze okazuje się, że w wyniku drużynowego nieporozumienia Łukasz i Magda nie wzięli jedzenia - czeka ich chrupanie jednej paczki biszkoptów przez cały dzień. Robimy grupową składkę i jakoś udaje się wygospodarować dodatkowe porcje :)

Szlak pokonuję z zadziwiającą szybkością i bez zmęczenia. Albo mam dobry czas, albo siłownia wreszcie pokazuje efekty. Na Wołowcu odczuwam braki energetyczne, ale wystarczy mi zjedzenie batona, by odzyskać humor i siły. Z Olą patrzymy na horyzont i planujemy wakacyjny wyjazd. Chcemy zdobyć Rohacze, ponoć szczyty pośrednie w stopniu trudności między Orlą Percią a Świnicą.

Droga powrotna jak zwykle jest przyjemniejsza. Cel osiągnięty, rozpiera duma, a głowa myśli o prysznicu i ciepłym łóżku w nagrodę.

Na Rakoniu robimy ostatni postój jedzeniowy. Orientuję się, że mam zupkę chińską, tylko nie mam wrzątku w termosie. Zalana miętą okazuje się nie być wcale tak paskudna. Smakuje jak pomidorowe mojito. Do schroniska docieramy już po zmroku. 

Widok ze schroniska na Polanie Chochołowskiej

Widok ze schroniska na Polanie Chochołowskiej © Eresse

Co jest, doktorku?
Co jest, doktorku? © Robert Karolczak

Ekipa spod krzyża
Ekipa spod krzyża © Robert Karolczak

Czas na strawę
Czas na strawę © Robert Karolczak


W drodze na Rakoń
W drodze na Rakoń © Magdalena Wójcik

Podejście na Rakoń
Podejście na Rakoń © Eresse

Rakoń
Rakoń © Magdalena Wójcik

Zjawiskowe!
Zjawiskowe! © Magdalena Wójcik

Rakoń
Rakoń © Eresse

Prawie jak na lodowcu
Prawie jak na lodowcu © Eresse

Wołowiec za nami, zmęczenie przed nami
Wołowiec za nami, zmęczenie przed nami © Magdalena Wójcik

W stronę słońca
W stronę słońca © Robert Karolczak

Zasypie wszystko, zawieje
Zasypie wszystko, zawieje © Robert Karolczak

Ostre ruchacze
Ostre ruchacze © Magdalena Wójcik

Widok z Wołowca
Widok z Wołowca © Magdalena Wójcik

Widok na Łopatę
Widok na Łopatę © Magdalena Wójcik

Doznaję gór - objawienia planety na Ziemi
Doznaję gór - objawienia planety na Ziemi © Magdalena Wójcik

Wspaniały widok
Wspaniały widok © Robert Karolczak

Panorama z Grzesia
Panorama z Grzesia © Magdalena Wójcik

O zachodzie słońca
O zachodzie słońca © Eresse

O późnym zachodzie słońca
O późnym zachodzie słońca © Eresse

3
<3 © Magdalena Wójcik


Kategoria Tatry